Sunday, 3 December 2017

3 fajne miejsca, które odwiedziłam w tym roku - 3 cool places that I visited this year


 Może nie mam wielkiej motywacji, by codziennie publikować jeden wpis jak dwa lata temu, ale postaram się chociaż w każdą niedzielę adwentu coś skrobnąć - czy uda mi się nadążyć z tym roczym opóźnieniem z publikacją zdjęć? Pewnie nie, ale sumienie będzie lżejsze, jeśli niektóre ze zdjęć tu się znajdą :)
 Rok 2017 był bogaty w podróże, nie pomyślałabym rok temu, że aż tak bardzo! Moja dusza nomada zgodziła się na stały adres zamieszkania, udobruchana tymi wszystkimi podróżami!

Wiedeń/Austria - Wien/Austria



Tak bardzo chciałam pojechać do Wiednia, że aż spontanicznie kupiłam bilety na samolot, by spędzić tam urodzinowy weekend i szukałam ofiary, która by ze mną pojechała - okazała się nią moja mama, która przyjechała z Polski pociągiem.
 Wiedeń zaskoczył mnie swoją... płaskością. W mojej głowie miasto znajdowało się między górami, w uroczej dolinie (chyba napatrzyłam się na zdjęcia Innsbrucka). Nie narzekam jednak, mimo że odbiegał od moich wyobrażeń, Wiedeń okazał się przepiękny. Mogłabym mieszkać w mieście, które ma tylko Konditorei! I tylko jak tu wybrać, które ciasto zjeść...





Genewa i Lozanna, Szwajcaria/ Geneva and Lausanne, Switzerland




Szwajcaria nie jest znana z niskich cen, ale stwierdziliśmy, że  na długi czerwcowy weekend będzie tam nas stać. Padło na część francuskojęzyczną, dookoła Jeziora Genewskiego. Po weekendzie spędzonym w Szwajcarii zaczęłam przeglądać oferty pracy na miejscu ;) Do gustu przypadła nam szczególnie Lozanna, chociaż trzeba mieć tam żelazną kondycję- ulice falują w górę i w dół, a gdy jedzie się metrem, człowiek czuje się jak na kolejce w lunaparku (wprawdzie takiej spokojnej, ale jednak).
Spędziliśmy jeden dzień w Genewie, intensywnie chodząc, a późnym popołudniem wsiedliśmy do niebotycznie drogiego pociągu, jeśli chodzi o pokonany dystans i kolejne dwa dni spędziliśmy w Lozannie. Po dwóch dniach staraliśmy się nie przeliczać już więcej na euro ("gałka loda za 7euro?!"), ale było ciężko. Na powrót do Genewy zaproponowałam wycieczkę statkiem do Nyonu, a potem pociąg - cenowo wyszło prawie identycznie jak bezpośredni kurs między Lozanną a Genewą, a do tego zaliczyliśmy rejs wzdłuż jeziora!












Słowenia/ Slovenia


W okolicach Wielkanocy, gdy powoli zaczynaliśmy planować sierpniowy urlop, trafiłam na artykuł o byłych państwach Jugosławii, które warte są zobaczenia. Słowenia chwyciła mnie za serce (między innymi dlatego, że można tam robić takie zdjęcia, jak te powyżej). Nie mogliśmy się zdecydować, czy wolimy góry czy morze, więc Słowenia była krajem idealnym - mają obie rzeczy (choć nie tak wyobrażałam sobie ich.. ekhm, śródziemnomorskie plaże).
Cztery dni spędziliśmy w Bledzie, w najbardziej turystycznej miejscowści, w szczycie sezonu, ale co powiedzieć - i tak było fajnie! Udało nam się nawet popływać w jeziorze i prawdę mówiąc, żałuję, że nie spędziliśmy tam całego tygodnia. Było chodzenie dookoła jeziora Bled i Bohin, a także najbardziej katorżnicza wyprawa górska, jaką pamiętam na górę Stol, gdzie ja sapałam i dyszałam, a słoweńskie pięcolatki wymijały mnie w podskokach.
Kolejne trzy dni spędziliśmy na wybrzeżu, a należy wiedzieć, że wybrzeże Słowenia ma wybitnie krótkie. Gdy planowałam wycieczkę, szukałam najlepszych plaż i nie wiem dlaczego nie doczytałam, że w Portoroz, gdzie zarezerwowałam noclegi, jest ona betonowa! Piasek był usypany tylko w okolicach barów... Sama miejscowość była złożona jedynie z hoteli i restauracji, więc nie polecam się tam zatrzymywać. Kąpać się chodziliśmy do Piranu, przepięknej miejscowości we włoskim stylu - plaża była kamienista, ale woleliśmy to, niż beton i walkę o każdy skrawek wody.
Słowenia to takie słowiańskie Włochy - czuć mieszaninę kultur.
Bardzo brakuje mi kremnej reziny czyli kremowego ciastka z Bledu. Ich kluski też były niczego sobie! Mam zamiar wrócić do Słowenii, ale może następnym razem w trochę mniej turystycznym sezonie.