Thursday, 29 January 2015

Tarta truskawkowa z kremem maślanym\ (EN) Strawberry tart



Właśnie produkuję tekst o francuskim jedzeniu, który, jeśli znajdę chwilę czasu na jego ukończenie, może pojawi się jeszcze w styczniu, a tymczasem zostawiam Was z nieco bardziej skomplikowanym przepisem na tartę z maślanym kremem i truskawkami (inne owoce jak najbardziej się nadają!) z mojego poprzedniego bloga.
Krem maślany jest bazą do wielu kremów we francuskich wypiekach np. do Opery.

***
  I love looking at pastries' pictures. When I find a nice new blog about baking, I can spend hours and hours just going through all the recipes (it's called "food porn" :) ). I have the same thing with cooking books. So once, finally, I bought an encyclopedia of baking, "Patisserie" by Christophe Felder and even if the pictures are splendid, I am really disappointed with the recipes. Sometimes they are not explained very well and a beginner will be lost.



  I decided, however, to do some "French stuff" and mix two recipes from this book: tart dough and light butter cream. The result is rather tasty but really sweet. Next time I would use lemon curd instead of butter cream.


Ingredients:/Składniki:

Tart dough:/Tarta:

120 g soft butter/120 g miękkiego masła
60 g sugar/60 g cukru
200 g flour/200 g mąki
1 egg/1 jajko
1/2 teaspoon salt/ pół łyżeczki soli
1/2 teaspoon vanilla extract/ pół łyżeczki ekstraktu waniliowego

"Crème au beurre légère"/ Lekki krem maślany:

3 eggs/ 3 jajka
120 g + 120g + one tablespoon sugar / 240 g cukru (podzielone 120+120 g) + 1 łyżka
180 g soft butter/ 180 g miękkiego masła
50g + 50 g water/ 2 razy 50 g wody

+ strawberries (about 500 g)/ około 500 g truskawek lub innych owoców


  Combine butter and sugar using a spatula. Add the whole egg and continue mixing with the spatula./ Miękkie masło wymieszaj z cukrem, używając szpatułki. Dodaj jajko i dalej mieszaj szpatułką.


Add flour, salt and vanilla extract, stir gently with the spatula till combined. / Dodaj mąkę, sól, ekstrakt waniliowy i delikatnie mieszaj szpatułką aż do połączenia składników.


Roll in a ball and wrap in plastic. Put to the fridge for 2 h./ Ugnieć ciasto w kulkę i owiń celofanem. Włóż do lodówki na 2 godziny.

Separate egg-whites and egg-yolks. Combine 50g water and 120g sugar in a small pot./ Oddziel białka od żółtek. W rondelku wymieszaj 50 g wody i 120 g cukru.



Put the pot over a high-heat and bring the sugar syrup to 118°C (control with a sugar thermometer). Meanwhile, whisk the egg whites on medium until they form soft peaks (do not over-beat them!). / Rondelek ustaw na mocnym ogniu i gotuj aż syrop osiągnie 118 stopni (temperaturę kontroluj termometrem cukierniczym). W międzyczasie ubij białka na pianę (uważaj, by ich nie przebić!)



Increase the mixer's speed to the highest speed. Pour in the hot syrup in a smooth, steady stream. Continue to beat the meringue until cooled down (about 10 minutes)./ Zwiększ prędkość miksera do najwyższej. Wlej gorący syrop do ubijających się białek cienką strużką. Kontynnuj ubijanie aż beza się schłodzi (ok. 10 minut).

Now, we will do almost the same thing with the yolks./ Teraz zrobimy to samo z żółtkami.

Combine 50g water and 120g sugar in a small pot. Put the pot over a high-heat and bring the sugar syrup to 118°C. Put the yolks into the mixing bowl and set the mixer's speed to the highest speed (no need to whisk them like the whites). Pour in the hot syrup in a smooth, steady stream./W rondelku wymieszaj 50 g wody i 120 g cukru. Rondelek ustaw na mocnym ogniu i gotuj aż syrop osiągnie 118 stopn. Żółtka wrzuć do misy miksera i ustaw najwyższą prędkość miksera (nie ma potrzeby ubijania ich wcześniej). Wlej gorący syrop cienką strużką.



Continue to beat the yolks for a few minutes. The mix will whiten./ Kontynuuj ubijanie przez kilka minut. Żółtka zrobią się białe.

Beat the soft butter in the mixing bowl. / Zmiksuj miękkie masło.


Add the yolks to the butter and mix./ Dodaj żółtka do masła i zmiksuj razem.


Add half of the meringue and mix on the lowest speed in order to incorporate a maximum of air.
(I changed two steps comparing with the original recipe: first of all, I added all the meringue and not only the half- the cream tasted too much butter for me. The second was to mix it with a whisk - my mixer doesn't work very well on the low speed.) / Dodaj połowę bezy i ubijaj na najniższych obrotach, aby wtłoczyć jak najwięcej powietrza. (Zmieniłam dwie rzeczy - przede wszystkim dodałam całą bezę, a nie jedynie połowę jak przewidywał przepis, krem był dla mnie za maślany (kwestia gustu). Po drugie wymieszałam krem trzepaczką, mój mikser słabo chodzi na niskich obrotach).


Here is the light butter cream (light because there is quite a lot of air in it, not because it is dietetic <definitely not! :) >). /(Oto lekki krem maślany - lekki, bo jest w nim dużo powietrza, bynajmniej nie dlatego, że jest dietetyczny :))


Preheat the oven to 180°C. Put the dough in a pie plate (normally, you should roll it out, I don't have any roller docker so I stick small part of the dough with my fingers). Make some small holes with a fork. / Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. Formę do tarty wyłóż ciastem ( powinno się je rozwałkować, niestety, nie posiadam wałka, więc przyklejam palcami małe kulki ciasta). Widelcem zrób małe dziurki.
Bake for about 20 minutes./ Piecz przez 20 minut.


The tart should be a bit brownish./ Tarta powinna być lekko brązowa (mała uwaga - jeśli ciasto nie będzie zimne przed włożeniem do pieca do boki brzydko spłyną, tak jak widać na zdjęciu - wtedy jeszcze nie myślałam, jak ważne jest schłodzenie ciasta!)


Put the butter cream... / Wyłóż krem maślany...


... and strawberries cut in half./ ... i przekrojone na pół truskawki.




Bon appétit!

Sunday, 25 January 2015

Ciasteczka bananowe z płatkami owsianymi i czekoladą



We francuskich bibliotekach różnego rodzaju poradniki czy książki niebeletrystyczne stanowią lwią część zbiorów. Uwielbiam poczuć się jak w księgarni i zabrać ze sobą do domu książki kucharskie, nic za nie nie płacąc! (oczywiście trzeba je zwrócić, ale 4 tygodnie to wystarczająco, by się nimi nacieszyć).


Akurat ta książka przyciągnęła mnie kolorową okładką i dużą ilością pięknych zdjęć (jestem jak dziecko, wiem). Postanowiłam przetestować choćby jeden przepis.


Poezja. Już surowe ciasto z miski mogłabym wyjadać łyżką, a upieczone ciasteczka są równie dobre! Ale z drugiej strony czy coś z masłem i cukrem nie mogłoby być dobre? :)

Składniki: (na ok. 30 ciasteczek)
- 1 rozgnieciony widelcem banan
- 1 jajko
- 100 g otrąb owsianych
- 120 g czekolady posiekanej na kawałki
- 125 g miękkiego masła z dodatkiem soli (we Francji bardzo często spotykane nazywane "demi-sel", jeśli nie macie wystarczy dodać odrobinę soli)
- 200 g mąki
- 150 g cukru trzcinowego
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- pół łyżeczki sody oczyszczonej

Miękkie masło ubijamy z cukrem. Dodajemy banana i jajko, mieszamy. W osobnej misce mieszamy otręby, mąkę, cukier, proszek i sodę. Dodajemy do mokrych składników. Mieszamy i na samym końcu wsypujemy czekoladę. Ciasto będzie dosyć gęste, ja mieszałam je ręką, choć bardzo się kleiło.
 Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Małe kawałki ciasta układamy na blasze, w niewielkiej odległości, wprawdzie ciastka nie rosną zbytnio, ale lepiej być przezornym :)
 Pieczemy przez ok. 10 minut.





Wednesday, 21 January 2015

Francja i ja - pytania i odpowiedzi :)

źródło: internations.org
Ostatnio dostałam bardzo sympatycznego mejla z kilkoma pytaniami na temat moich przeżyć we Francji, bawiłam się przy odpowiedziach tak bardzo, że stwierdziłam, że zrobię z tego posta na blogu.
 Oto kilka kwestii dotyczących mojego życia za granicą i spostrzeżeń na temat Francji i Francuzów, jeśli macie jakiekolwiek pytania, to piszcie, chętnie odpowiem!


Jak to się stało, że jesteś zagranicą? Czym zajmowałaś wcześniej?

We Francji jestem od liceum, gdy byłam w gimnazjum usłyszałam o programie stypendialnym, który pozwalał uczniom z Opola, Krakowa i Białegostoku (miasta partnerskie Dijon) wyjeżdżać na stypendium do europejskiego liceum w Dijon i tam przygotowywać się do matury. Zaczęłam uczyć się francuskiego, wystartowałam w konkursie i udało się! :) Teraz to mój siódmy rok na francuskiej ziemi.

Co Cię zaskoczyło najbardziej po przyjeździe?
Częste strajki - autobusów, pociągów, w szkole - nauczycieli, ale też uczniów. Pamiętam, że przed reformą edukacji uczniowie organizowali "blokusy" - brama do szkoły była zablokowana kubłami na śmieci, musieliśmy przechodzić tylnym wyjściem.

Czy jest coś, czego my - Polacy możemy nauczyć się od Francuzów?
Myślę, że wielu rzeczy. Francuzi wykonaną pracę traktują bardzo serio - jeśli pójdziesz porozmawiać z nauczycielem, to na pewno nie poczujesz się, jakbyś zawracała mu głowę, uważnie ię wysłucha i postara się pomóc. Ma to też drugą stronę - mniej jest takich "kumplowskich" relacji z nauczycielami, bo wszystko jest bardzo sformalizowane.
 Uważam też, że globalnie są o wiele uczciwsi, jest tu mniej cwaniactwa. W Polsce ściąganie to np. powód do chluby "ach, tak, udało mi się, nie jestem frajer", tutaj ściąganie jest surowe karane - nawet zakazem podchodzenia do wszelkich państwowych egzaminów przez 5 lat! Nie ściągałam nigdy w Polsce i tutaj też tego nie robię, ale na pewno nie jest to coś, czym chwaliłabym się przed znajomymi, wręcz przeciwnie!
 Francuzi z szacunkiem podchodzą też do tego, co pochodzi z ich ziem - kiedyś przeczytałam, że sami nakręcają sobie gospodarkę, kupując francuskie samochody, elektronikę, wspierając francuską kulturę i jeżdżąc na wakacje do Francji - coś w tym jest!
 W kwestiach światopoglądowych są też o wiele bardziej tolerancyjni!

źródło: daily telegraph

Co łączy Francuzów i Polaków?

Jesteśmy ludźmi :) A tak serio, to nie wiem, powiedziałabym, że może skłonność do narzekania, ale to pewnie przywara wielu narodów! Może gościnność, ale w trochę innym wydaniu niż to polskie? Lubimy sobie dobrze zjeść? :)

Co myślisz o typowym, tradycyjnym francuskim jedzeniu?
mój ukochany francuski deser!
Bardzo smaczne, relatywnie zdrowe i zróżnicowane. Ciężko mówić o typowym francuskim jedzeniu, bo każdy region może pochwalić się czymś innym - w Burgundii było to boeuf bourginon, w Alzacji choucroute (coś w stylu bigosu), w Akwitanii będą to wszelkie owoce morza. Uwielbiam też francuskie wypieki, najbardziej tartę cytrynową czy wszelkie ciastka z kremami jak eklerki. Dobrze, że ceny w cukierniach odstraszają, bo bym toczyła się jak mała kulka.
 Z chłopakiem doceniliśmy francuskie jedzenie jeszcze bardziej, gdy w zeszłym tygodniu poszliśmy do wcale nietaniej restauracji w Londynie na fish&chips. Czegoś tak niejadalnego na pewno nie zaserwowaliby we Francji!

Czy zamierzasz wrócić do Polski?
Raczej nie, aczkolwiek nie wiem, czy zostanę we Francji, mam ochotę zobaczyć, jak się żyje w innym krajach.

Strasburg nocą
Jakie miejsca polecasz odwiedzić we Francji?

Nie zwiedziłam niestety jeszcze całej Francji, ale z całego serca mogę polecić miejsca, w których byłam, czy mieszkałam - Dijon i całą Burgundię, Strasburg (moje ukochane miasto, do którego bardzo chciałabym wrócić!), Lyon (mniej tłoczny od Paryża), Bordeaux (w którym mieszkam aktualnie i za którym nie przepadam, ale na wypad turystyczny jest znakomite!). No i oczywiście Paryż, ale lepiej wybrać się tam w kwietniu, maju, kiedy jest mniej turystów, a pogoda wciąż piękna.
  Polecam poczytać sobie http://interesowania.blogspot.fr/search/label/Francja , opisałam już kilka ciekawych miejsc, zwłaszcza z Akwitanii :)

Jak wyglądała u Ciebie nauka języka? Czy znajomość angielskiego wystarczy, aby się dogadać?
Francuskiego zaczęłam uczyć się w gimnazjum, a potem przez drugą i trzecią klasę chodziłam jeszcze na dodatkowy kurs w szkole językowej w moim mieście. Pozwoliło mi to opanować bazy i przejść konkurs. Najwięcej nauczyłam się jednak w ciągu pierwszych kilku miesięcy we Francji - zapisywałam nowe nieznajome słówka i uczyłam się. Teraz już mi się nie chce, choć wciąż są rzeczy w gramatyce, których nie rozumiem czy słówka, których nie znam :)
 Co do angielskiego to niestety, Francuzi są znani ze swojej niechęci do tego języka i mimo że często bardzo się starają, to ich angielski jest tragiczny (głównie wynika to z ich systemu nauczania języków, ale o tym mogłabym napisać całą książkę...)

Jak Francuzi postrzegają Polaków? Jak oni reagują, kiedy dowiadują sie, że jesteś Polką?
Dosyć szybko dowiadują się, że jestem Polką, bo wciąż słychać mój akcent, gdy mówię po francusku, więc najczęściej pierwsze pytanie, to "czy jesteś z Rosji?". Gdy mówię, że jestem z Polski, to najczęściej słyszę coś w stylu "Byłem w Polsce na wycieczce w Krakowie/Auschwitz/Warszawie" albo "kuzynka mojej babci jest z Polski" albo "mama mojego kolegi jest Polką" czyli ogólnie sympatycznie. Pytają się, jak to się stało, że tu jestem, czy lubię sobie wypić etc. :)
 Francuzi myślą stereotypowo o Polakach jako u lubiących wypić, ale np. nie sądzą, że jesteśmy złodziejami, co chyba jest częste w Niemczech.

Co Ci najbardziej podoba się we Francji ?
Jak pisałam wcześniej, lubię francuskie podejście serio. Są bardzo zorganizowani i rzeczywiście jest tutaj wiele biurokracji, ale nigdy nie miałam problemu, żeby załatwić jakąś sprawę, poza tym nie spotkałam jeszcze skrajnie niemiłych urzędników.
 Uczę się tutaj już dłuższy czas i uważam, że system szkolnictwa jest bardzo dobry. Na służbę zdrowia też nie narzekam, dużo rzeczy jest refundowanych, a do lekarza nie czeka się długo.

Za czym tęsknisz najbardziej z Polski?Pewnie nie będzie to zaskakujące, ale najbardziej tęsknię za rodziną i znajomymi! No i jeszcze za polskim jedzeniem, które tutaj trudno dostać albo jest bardzo drogie - chałwa, żurek, ogórki kiszone... :)

Sunday, 18 January 2015

Ciasto marchewkowe - carrot cake


Ostatnio gram na tablecie w głupią i pochłaniającą czas grę, która polega na prowadzeniu własnej cukierni i właśnie często w moim "menu" gości carrot cake. Gra zrobiła mi taką chętkę na to ciasto, że aż je upiekłam. Było pyszne, słodkie, soczyste, przełożone kremem ze słonego serka. A must-bake! :)

Składniki:
- dwie spore marchewki starte na tarce o małych oczkach
- 2/3 szklanki mąki pszennej
- pół szklanki ciemnego cukru
- 2 jajka
- pół szklanki oleju słonecznikowego
- dwie łyżeczki przyprawy do piernika (cynamon, imbir, gałka muszkatołowa..)
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- 120 g mieszanki imprezowej (kupiłam w Carrefourze, były tam orzechy laskowe, kandyzowane ananasy, rodzynki i migdały. Orzechy, migdały i większe kawałki ananasów pokroiłam).

Krem: (składniki wyjmujemy kilka godzin wcześniej z lodówki, by zmiękły)
- 150 g serka do kanapek typu Philadelphia
- 3 łyżki masła
- cukier puder (zaczęłam od pięciu kopiastych łyżek, a potem dosładzałam wedle uznania)

Dekoracja: masa marcepanowa (żółta+czerwona = pomarańczowa, zielona)

Ciasto jest błyskawiczne, robione jak na muffinki.
 W jednym garnku mieszamy składniki mokre czyli jajka, olej, marchewki. W drugim suche czyli mąkę, cukier, przyprawy, sodę i proszek. Przelewamy (bądź przesypujemy) zawartość jednej miski do drugiej i krótko mieszamy, jedynie do połączenia składników. Następnie wsypujemy orzeszki i suszone owoce, znów chwilkę mieszamy i przelewamy ciasto do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy około 40 minut w 180 stopniach. Ciasto wyjmujemy i odkładamy do wystudzenia.



W miseczce łączymy serek z masłem (blender był tutaj bardzo przydatny!), po czym słodzimy cukrem, aż słony smak nie będzie tak bardzo dominujący. Wkładamy na chwilę do lodówki/zamrażarki, by krem nieco zgęstniał.
Ciasto przekrawamy na pół i ok. 1/3 kremu rozsmarowujemy na jednym blacie ciasta, przykrywamy drugim i wierzch smarujemy pozostałym kremem. Wkładamy do lodówki na kilka godzin (a najlepiej całą noc).

Dekorujemy wedle uznania.



Wednesday, 14 January 2015

Londyn! - dzień drugi


Drugiego dnia mojej wycieczki po Londynie świeciło piękne słońce (przeplatane chmurami, ale c'mon, nie padało!), więc karta metra poszła w odstawkę i przespacerowałam się po całym City, by w końcu wylądować na South Bank.
 Niestety, aparat już ledwie dyszał, a ja wprawdzie pomyślałam, żeby wziąć adapter i ładowarkę, ale o kablu zapomniałam, więc robienie zdjęć było naprawdę turystyczne - tylko tam, gdzie najważniejsze zabytki.
 Enjoy!







Tate Modern


Sunday, 11 January 2015

Londyn! - dzień pierwszy


Gdy w listopadzie usłyszałam "może Londyn?", przez chwilę się wahałam, bo w lutym czeka mnie podróż na drugi koniec świata, ale w końcu serce i ciekawość zwyciężyły nad rozsądkiem. Zarezerwowałam sobie loty.
 De facto dysponowałam dwoma pełnymi dobami na zwiedzenie tego magicznego miasta (i to nie tylko dlatego, że wszędzie zdawało mi się widzieć pejzaże z Harry'ego Pottera!), więc nawet nie łudziłam się, iż uda mi się wszystko zobaczyć. Odpadły muzea i wszelkie płatne atrakcje, postanowiłam przede wszystkim pochodzić (licząc na to, że pogoda będzie łaskawa) i popstrykać zdjęcia.
  Nasz hotel znajdował się rzut kamieniem od King's Cross (peronu 9 i 3/4 nie znalazłam :/), więc był dobrą bazą wypadową do odkrycia centrum.

Z samego rana pogoda mnie nie rozpieszczała, zdjęcia były brzydkie, bo ciężko posługiwać sie lustrzanką, mając jeszcze parasol i torebkę, a gdy deszcz kapie na obiektyw :(

Tutaj Chinatown:


Później przeszłam w stronę Picadilly Circus (zdjęcia potworne, więc pokażę z rundki numer 2) i Trafalgar Square (trochę lepsze):


Na Trafalgar Square znajduje się National Gallery, do której weszłam, bo dość miałam już moknięcia, chciałam się ogrzać i użyć Wifi. W końcu pobieżnie ją przeszłam, mam nadzieję, że uda mi się kiedyś wrócić, by poświęcić dziełom Rubensa tyle czasu, ile na to zasługują!


Gdy wyszłam, przestało padać, więc żwawym krokiem udałam się w stronę Big Bena!






W St James Park nie mogłam przestać zachwycać się wszechobecynymi wiewiórkami i innymi ciekawskimi stworzeniami! :)






Po obfotografowaniu tych wszystkich uroczych kreatur doszłam wreszcie pod Buckingham Palace.


Później skierowałam się w stronę Hyde Parku i stamtąd udałam się na Picadilly Circus, gdzie wcześniej deszcz moczył mi obiektyw. Tym razem świeciło piękne słońce!