De facto dysponowałam dwoma pełnymi dobami na zwiedzenie tego magicznego miasta (i to nie tylko dlatego, że wszędzie zdawało mi się widzieć pejzaże z Harry'ego Pottera!), więc nawet nie łudziłam się, iż uda mi się wszystko zobaczyć. Odpadły muzea i wszelkie płatne atrakcje, postanowiłam przede wszystkim pochodzić (licząc na to, że pogoda będzie łaskawa) i popstrykać zdjęcia.
Nasz hotel znajdował się rzut kamieniem od King's Cross (peronu 9 i 3/4 nie znalazłam :/), więc był dobrą bazą wypadową do odkrycia centrum.
Z samego rana pogoda mnie nie rozpieszczała, zdjęcia były brzydkie, bo ciężko posługiwać sie lustrzanką, mając jeszcze parasol i torebkę, a gdy deszcz kapie na obiektyw :(
Tutaj Chinatown:
Później przeszłam w stronę Picadilly Circus (zdjęcia potworne, więc pokażę z rundki numer 2) i Trafalgar Square (trochę lepsze):
Na Trafalgar Square znajduje się National Gallery, do której weszłam, bo dość miałam już moknięcia, chciałam się ogrzać i użyć Wifi. W końcu pobieżnie ją przeszłam, mam nadzieję, że uda mi się kiedyś wrócić, by poświęcić dziełom Rubensa tyle czasu, ile na to zasługują!
Gdy wyszłam, przestało padać, więc żwawym krokiem udałam się w stronę Big Bena!
W St James Park nie mogłam przestać zachwycać się wszechobecynymi wiewiórkami i innymi ciekawskimi stworzeniami! :)
Po obfotografowaniu tych wszystkich uroczych kreatur doszłam wreszcie pod Buckingham Palace.
Później skierowałam się w stronę Hyde Parku i stamtąd udałam się na Picadilly Circus, gdzie wcześniej deszcz moczył mi obiektyw. Tym razem świeciło piękne słońce!
Cudowne zdjęcia :) aż chce się tam być i nawet pogoda nie odrzuca
ReplyDelete