W tej przedziwnej stolicy Australii byłam już ponad dwa tygodnie temu, ale z braku czasu zdjęciami dzielę się dopiero teraz.
To miasto było naprawdę dziwne. O 10-tej rano w sobotę na ulicach było pusto, jak w Opolu 1-go stycznia (dla nieznających Opola - bardzo pusto!). Gdy między jednym punktem wycieczki a drugim chciałam coś przekąsić, nagle odnalazłam mieszkańców Canberry - byli w centrum handlowym (też jak w Opolu, rany, byłam w domu! ;)).
A tak bez wyśmiewania się, to Canberra jest tworem sztucznym, od początku stworzonym z zamysłem bycia stolicą. Jest parlament (a nawet dwa- stary i nowy budynek), jest sąd najwyższy, są biblioteki, galerie, wojskowe muzeum. I tylko ludzi trochę brak... Choć ci spotkani są przemili! Muszę wspomnieć o sympatycznych paniach, które o 23 podrzuciły mnie z dworca do hostelu (bo po 22:30 autobusy nie jeżdżą... hmm.. przypomina mi to pewne miasto :)) i oszczędziły 6 km pieszej wędrówki po ciemku. Kudos! :)
Wycieczkę zaczęłam od War Memorial, muzeum poświęconego żołnierzom, którzy zginęli w australijskich wojnach. Przypomina trochę laicki kościół, bardzo spodobały mi się witraże w jednej z sal (kaplic?). Nota bene: darmowe WiFi na terenie całego muzeum!
Miasto jest podzielone na dwie części. Tutaj część bardziej mieszkalna... |
... a tutaj bardziej administracyjna (po drugiej stronie jeziora). Z "czerwonego dywanu" można dostrzec parlament, także na drugim brzegu. |
Parlament możecie podziwiać na pierwszym zdjęciu, a tutaj widok na stary budynek parlamentu, a w oddali War Memorial i górka, na którą się wspięłam (na sam szczyt!). Gdybym widziała tę wysokość wcześniej, to nie wiem czy bym się odważyła.
Izba Sejmu. Senat wygląda identycznie, tyle że w kolorze bordo-czerwonym. |
Kangur i emu czyli herb Australii. |
Duża część wystawy w Galerii Narodowej jest poświęcona sztuce aborygeńskiej.
Bilans? Miasto fajne, ale ze wszystkich miejsc, które do tej pory widziałam, tam bym najmniej chciała wrócić. W jeden dzień udało mi się odhaczyć większość najważniejszych punktów, ale przyznam, że przy końcu od nieustannego chodzenia nogi zaczęły już strajkować. Myślę, że 2-3 dni w Canberze wystarczą, by w pełni docenić urok tej stolicy.
No comments:
Post a Comment