Wielkanocny weekend miałam okazję spędzić na przepięknej Wyspie Kangura w południowej Australii. Jest to trzecia pod względem wielkości wyspa na tym kontynencie, co mi się na niej bardzo podobało to totalne wyludnienie: 4,5 tysiąca mieszkańców, pół miliona kangurów i milion wallabies (jeśli nie wiecie co to, to zapraszam do przeglądnięcia poniższych zdjęć). Drogi były praktycznie puste (choć według naszego przewodnika i tak ruch był spory, bo to jedno z ulubionych miejsc mieszkańców Adelaidy na dłuższy weekend).
Zafundowałam sobie jednodniową wycieczkę objazdową po wyspie i udało mi się zobaczyć większość z jej atrakcji, ale niestety, jak to z objazdowymi wycieczkami bywa - wsiadamy do autobusu, wysiadamy, przerwa na zdjęcia i ruszamy dalej. Następnym razem wynajmę sobie auto (gdy będę już duża i bogata, a co!), bo w niektórych miejscach chętnie pobyłabym dłużej. Jeśli interesuje Was, co za miejsce jest na zdjęciu, to koniecznie rzućcie okiem na podpisy!
A na samym końcu oczywiście kangury, bo cóż by to była za relacja z Wyspy Kangurów bez ani jednego ich zdjęcia?! :)
Widok przy Admirals Arch |
Latarnia morska przy Admirals Arch |
Tak, zrozumieliście - Admirals Arch! :) |
Remarkable Rocks (plus niestety tłum turystów!) |
Seal Bay czyli gdzie można spotkać najwięcej wylegujących się fok! :) |
Remarkable Rocks |
W drodze na Remarkable Rocks (i tak ciągnąca się droga, ech, marzenie!) |
Kolczatka australijska (troszkę ją wykadrowałam, żebyście nie musieli oglądać kangurzych odchodów dookoła) |
"Mamo, chcę jeść!!!" |
"Tak lepiej!" |
Wylegująca się foka, na wydmach przy Seal Bay |
Wallaby czyli coś jak szczuro-kangur :) |
No comments:
Post a Comment