Wednesday 17 September 2014

Matura z wf-u - jak ja to przeżyłam?! - część 1


Słońce świeci, ptaszki śpiewają, pot leje się z czoła, a ja już ponad trzy lata temu zdałam maturę z wf-u. Nie wiem, czy jakiś inny kraj na świecie wymyślił takie cudo, ale na pewno nie zrobił tego w tak skomplikowanej formie jak Francja. Ale o tym zaraz.
  Jeszcze przed przyjazdem do kraju Volde...Voltaire'a wiedziałam, że wf, który znałam w Polsce ("rzucamy wam piłkę i grajcie"), to przeszłość. Obiło mi się o uszy, że trzeba będzie przebiec 1500 m, więc świtem bladym biegałam przez całe wakacje.
  Maturę ze sportu zdaje się w ostatniej klasie liceum w trzech testach, co trymestr. Podobno w wielu szkołach lista sportów do wyboru była nieskończona i można było zdawać polo wodne, skoki koniem przez przeszkody czy kto tam wie, co jeszcze, niestety u nas wybór był ograniczony do minimum. Musieliśmy zdecydować się na badmintona lub atletykę, gimnastyka była obowiązkowa, a ze sportów zespołowych w programie zaoferowano nam siatkówkę albo ręczną. Przez pierwszą klasę liceum poznawaliśmy wszystkie sporty (to wtedy przekonałam się, że między badmintontem na działce, a badmintontem z zasadami istnieje ogromna przepaść w moich umiejętnościach), przez drugą mieliśmy teoretycznie uprawiać już tylko sporty, które chcieliśmy zdawać na maturze (z lenistwa wzięłam badmintona, choć wiedziałam, że na maturze chcę biegać), a w terminalu (czyli ostatniej klasie liceum, choć brzmi to jak stadium choroby) czekały nas egzaminy, więc żarty się kończyły.
 Często między naszymi oczekiwaniami odnośnie programu (np. badminton, gimnastyka i siatkówka), a rzeczywistością stawało stado Francuzów, które nie chciało grać w siatkę. Moja grupa, na szczęście, stwierdziła, że ręczna jest jeszcze gorsza, więc zdawałam mój wymarzony program: siatkówkę, gimnastykę artystyczną i bieganie.
  "Czyli siatka, kilka fikołków i trochę biegania, spoko!". Ach, gdzieżby... Francuzi uwielbiają zasadę "when you can keep it simple, keep it complicated". No ale po kolei...


  • siatka - drużyny czteroosobowe - czyli "prawie" dobrze. Dobraliśmy się ze znajomymi Polakami, bo tak szczerze, między nami - Francuzi nie lubią siatkówki, często z wzajemnością. Ci z naszej grupy wybrali ją tylko dlatego, że ręcznej nie lubili jeszcze bardziej. A teraz, mimo że mają dobrze idzie ich drużynie w rozgrywanych w Polsce mistrzostwach świata, nie zobaczyłam nawet najdrobniejszej wzmianki w jakiejkolwiek gazecie. Tylko rugby i rugby...Abstrahuję.
    Nauczycielka rozdzieliła nasz polski gang jeszcze przed testem, bo wygrywaliśmy wszystkie mecze, a przecież w grze chodzi o to, żeby grać, a nie żeby wygrać, prawda? Za wygranie obydwu meczy zgarnęliśmy chyba 4 punkty na 20, reszta punktów była za styl gry, czyli trzeba było dużo podawać, dobrze serwować i starać się nie rzucać na piłkę, by się popisać. To był chyba najprzyjemniejszy ze wszystkich testów.

  • gimnastyka- do wyboru były dwie konkurencje - drążki (symetryczne dla chłopców, niesymetryczne dla dziewcząt) lub układ choreograficzno-gimnastyczny na ziemi zwany potocznie solem (bo sol to ziemia po francusku). Drążki testowałam w pierwszej klasie i nie jestem pewna, czemu je zarzuciłam na kolejnym roku. Wchodzisz, robisz kilka najprostszych figur, fikołka, schodzisz i 12/20 powinno się uzbierać. Nie chrzanisz się z muzyką, przejściami, krokami i sztucznym wydłużaniem programu. Ale nie. Byłam ambitna. Stwierdziłam, że sola mogę trenować poza salą. Że może zrobię szpagat (o ja naiwna i nierozciągnięta!). Na egzamin należało przygotować układ złożony z ośmiu figur z tego sześć z grup obowiązkowych - jeden przewrót, jedno trzymanie równowagi, jakieś jeszcze inne, ale mnie i tak najbardziej zapadło w pamięć stanie na rękach (można było gwiazdę, ale moja gwiazda jest tylko spadająca). Poziomów trudności były 4: od A do D, z czego C i D były niewykonalne dla przeciętnego śmiertelnika. Stanie na rękach do tej pory jest moją zmorą, codziennie widzę pamiątkę w postaci ukruszonego zęba, gdy ćwiczyłam je w drugiej klasie i przesunął mi się materac. Staniu na rękach mówimy zdecydowane nie! Wykonałam najprostsze, gdzie tylko jedna noga musi być kompletnie w pionie, a i tak jestem pewna, że straciłam na nim punkty.
    Wybieranie figur było jeszcze okej, ale najgorsze były elementy łączące. Tańczę tylko wtedy, gdy jestem sama, bo inaczej ludzie umierają ze śmiechu, a ja nie chcę przyczyniać się do przedwczesnych zgonów, więc moja choreografia była, łagodnie mówiąc, do dupy. Poza tym ile czasu może zająć zrobienie kilku skoków, przewrotów i jaskółki? Coś ok. pół minuty. A nasz układ miał trwać równo 1:30. Zgroza.
      No więc dobra, trzeba zrobić układ, dobrać muzykę, porobić taneczne kroki, nie jest łatwo, ale da się żyć. Skomplikujmy, Siądź sobie człowieku z kartką i oceniaj dwie inne osoby z twojej grupy. Jeśli Twoja ocena bardzo różni się od oceny nauczyciela, to pożegnaj się z trzema punktami.
      Od ponad trzech lat nie stawałam na rękach. Nie śpieszy mi się. Bozia dała mi nogi i bardzo lubię utrzymywać na nich pion.
      A szpagat to chyba kiedyś zrobię, jak się poślizgnę.
Pisanie o sporcie jakoś bardzo mnie już zmęczyło, a przecież nie opisałam jeszcze ostatniego testu z biegania... Na samo wspomnienie przechodzą mnie ciarki, więc na dalszy ciąg zapraszam za kilka dni, gdy zbiorę już siły :)

6 comments:

  1. O takim czymś jeszcze nie słyszałam! Świetny pomysł, dla kogoś kto wiąże swoje dalsze plany ze sportem, po co ma się męczyć z innymi przedmiotami :)

    Miłego,
    Pat.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ach, zapomniałam sprecyzować, że we Francji na maturze trzeba zdawać wszystkie przedmioty, więc matura z wfu była obowiązkowa :)

      Delete
    2. Jak to ,,wszystkie"? O.o
      Matura z WF-u to totalna abstrakcja. Co z antytalentami sportowymi, lub dziećmi zwolnionymi z zajęć?

      Delete
    3. Na tej samej zasadzie możemy wyrzucić angielski i matematykę. Bo co z ludźmi, którzy są antytalentami matematycznymi, albo językowymi.
      Jeżeli traktujemy, że każdy może nauczyć się matematyki na 30% to tak samo każdy może się nauczyć ćwiczyć. Są ludzie na wózku inwalidzkim, są ludzie po amputacjach. Sąsiad bez nogi, doczepił sobie protezę i biega w amatorskich maratonach, nie od razu, najpierw nauczył się stać, potem chodzić, a na końcu biegać. Da się? Da. Co to za gadanie, że ktoś nie może, bo nie ma do tego talentu. W takim razie domagam, sie usunięcia wszystkich przedmiotów obowiazkowych z matury, bo nie każdy ma talent do liczenia, mówienia, czy pisania.
      Co do zwolnień, zwolnić te osoby, które zbada lekarz, ale nie prywatny, tylko komisyjny. Jeżeli stwierdzi, że dana osoba nie może, to jest wtedy zwolniona z WFu i po prostu zdaje maturę bez tego.

      Delete
  2. O Bosz, te wspomnienia!!! Jakby to bylo wczoraj...

    ReplyDelete
  3. OMG, czego oni nie wymyślą... Matura z WF :D :D :D Świetna notatka. Bardzo się ubawiłam jak ją czytałam, a jednocześnie wiele się dowiedziałam. Francuska logika: "Nauczycielka rozdzieliła nasz polski gang jeszcze przed testem, bo wygrywaliśmy wszystkie mecze, a przecież w grze chodzi o to, żeby grać, a nie żeby wygrać, prawda?" Oj tak. Potem tak będzie całe życie, w pracy też.

    ReplyDelete