Sunday, 22 November 2015

Cairns


Gdy w połowie czerwca przyjechałam do Cairns, pogoda bardzo mnie zaskoczyła. Wiedziałam, że ta część Australii słynie z bycia najgorętszą, ale mimo wszystko! Różnica między zimnawym Melbourne była niewiarygodna, po wyjściu z samolotu czułam się jak podczas idealnego letniego dnia w Europie. Jeśli macie ochotę zwiedzić Queensland, to z całego serca polegam zrobić to między majem a wrześniem, gdy temperatura i wilgotność powietrza są znośne, węże i pająki śpią zimowym snem, a meduzy nie zaatakują cię podczas snorkelingu na rafie koralowej.
 Jak możecie zobaczyć na załączonych zdjęciach, w Cairns nie ma nic szczególnego do zobaczenia, ale to dobra baza do wypadów w tej części Australii. Żałuję, że nie mogłam spędzić tu więcej czasu i odkryć więcej Queensland!


When I arrived to Cairns in the middle of June, the weather surprised me a lot. I knew that this part of Australia was known for being the hottest one but still! The contrast between the coldish Melbourne was unbelievable, I felt like during a perfect summer day in Europe. If you want to visit Queensland, I really recommend to do it between May and September, the temperature and the humidity are at bearable level, snakes and spiders sleep and if you want to do snorkeling, small jelly fishes will not attack you!
As you can see on the pictures, there is nothing very special in Cairns to visit but it's a good starting point for many trips around this part of Australia. I would definetely love to spend more time there and visit more of Queensland!








Tak, to początek zimy!/ Yes, this is the beginning of winter!

Wednesday, 18 November 2015

Pamiątki z Australii/ Souvenirs from Australia


Po wyprawie na drugi koniec świata nie wyobrażałam sobie nie przywieźć pamiątek, ale co robić, gdy masz prawo do jedynie 20kg bagażu, a nie chcesz wyrzucać ubrań? Cóż, zapakuj więcej (+5 kg) i miej nadzieję, że uśmiech przy odprawie wystarczy :) Oto kilka ciekawych rzeczy, które można przywieźć sobie lub rodzinie z Australii.

I was not able to imagine myself not bringing any souvenirs from my trip to Aussie but on the other hand packing my 20 kg luggage was really harsh, especially that I didn't want to get rid of my clothes. I simply packed a little too much (+5kg) and I just hoped that a smile at check-in counter would be enough. It worked! :) Here you have a list of a few interesting things you can bring from Australia.

Klasyki czyli zakładki do książek, bransoletki i magnesy na lodówkę. Moim jedynym wymaganiem było, by pamiątki nie były "Made in China". Wierzcie mi, że znalezienie czegoś, co by mi się podobało, było w relatywnie rozsądnej cenie i pochodziło z Australii było nie lada wyzwaniem!

Here you have some classics: bookmarks, bracelets and magnets. My only requirement was to find something not "Made in China". It turned out that it was a real challenge to find something which would visually please me, not ruin my budget and be made in Australia!

W kategorii śmiesznych (i bezużytecznych) pamiątek, można znaleźć:
- bumerang (klasyk)
- woreczek z jąder kangura - na początku byłam przerażona, ale potem powiedziano mi, że co roku kilka tysięcy kangurów jest odstrzeliwanych w ramach kontroli populacji (wiedzieliście, że są one tam traktowane jak szkodniki?) i to właśnie z nich robi się tego rodzaju pamiątki.

In the category of more funny (& useless) souvenirs, you can find these ones:
- a boomerang (classic)
- a pouch made from kangaroo scrotum - at the beginning I was terrified but this idea but then I learned that every year a few thousands kangaroos must be shot to control their population (did you know that kangaroos are considered as a pest in Australia?) so they use them to make this kind of gadgets.


 Jestem największą przeciwniczką butów typu Uggs (moja australijska rodzinka była zdziwiona, gdy powiedziałam im, że w Europie ludzie noszą je poza zaciszem własnego domostwa), ale na pewno nie jestem przeciwniczką docieplania się, więc może skarpety z wełny merynosa?

I am one of the biggest antifan of Uggs shoes (my Australian host family was surprised to know that in Europe people wear them outside their own houses) but I am not against the idea of being warm so why not some merino wool socks?


Serce mi pękło, gdy zrozumiałam, że nie mogę kupić mnóstwa książek kucharskich od Australian Women's Weekely, ale udało mi się przemycić kilka nieco mniejszych. Już nie mogę się doczekać, aż przetestuję przepisy!

It was a heart-breaking moment when I had to abandon the idea of buying hips of the Australian Women's Weekly recipe books but I still managed to bring a few smaller ones. I cannot wait to test all the recipes!

Z kategorii "rzeczy ładne i droższe" przywiozłam jedwabny szalik od lokalnej artystki z Melbourne i wyprodukowaną na Tasmanii z lokalnych materiałów podstawkę pod naczynia. Polowałam na sztukę aborygeńską, ale zaczęłam szukać za późno i nie zdążyłam znaleźć nic, co by mi odpowiadało i nie uczyniło bankrutem :/

In the category of thing which were more fancy but also more expensive, I bought a silk scarf from a local artist in Melbourne and this wooden stand made in Tassie from local materials. I was hoping to get a nice piece of Aborigenal art but I started hunting too late and nothing really convinced me.


Jedzenie to zdecydowanie moja ulubiona kategoria, a poza tym pamiątki jedzeniowe są najłatwiejsze do podzielenia pomiędzy członków rodziny.
Vegemite to produkt tak australijski, że trzeba być Australijczykiem, by go jeść. Ten wyciąg z drożdży to lokalny przysmak, do którego podchodziłam kilka razy, ale nie udało mi się go nie wypluć :) Uważam, że zjedzenie kanapki z Vegemite powinno być jednym z testów dla osób ubiegających się o australijskie obywatelstwo!
Mimo że psioczę na Vegemite, to akurat czekolada z jego dodatkiem bardzo mi smakowała i przywiozłam nawet dwie ze sobą!
Poza tym w mojej walizce wylądowały TimTams, z tego co zrozumiałam legendarne ciasteczka australijskie, w smaku dobre, ale bez rewelacji. Legenda głosi, że nie smakują tak samo dobrze w Europie jak jedzone w Australii :)
Przywiozłam jeszcze miód z wyspy Kangura, podobno najlepszy na świecie. Tak twierdzili lokalsi, dlaczego miałabym im nie wierzyć? ;)

Food is for sure my favourite category, moreover food souvenirs are very easy to split between the members of your family.
Vegemite is so Australian, that you have to be Australian to eat it. This yeast extract is a local speciality which I attempted to eat a few times but I didn't manage to not spit it at the end :) I reckon that eating a sandwich with Vegemite should be a test to pass for people asking for Australian citizenship!
 Even if I grumble about Vegemite, the chocolate with Vegemite was delicious and I brought two bars with me!
 In my suitcase, you could also find TimTams, the legendary Australian biscuits if I understood. They are very nice but personally I don't think they are so special. Apparently they don't taste as good in Europe as when you eat them in Australia ;)
 I also brought some honey from Kangaroo Island, it is supposed to be the best honey in the world. This is what locals were saying and who am I to challenge their words? ;)


A wy co przywieźlibyście sobie z Australii?

Monday, 16 November 2015

Zwiedzając Tasmanię - dzień 5/ Lap of Tassie - day 5



Zawsze uwielbiałam gazetę "Przekrój" i początkową rubrykę "W tym tygodniu nie piszemy o...". Tak więc nie będę pisać o światowych tragediach, a przynajmniej nie teraz.

 Odzyskałam domowe i szybkie wifi, tak więc wrzucam Wam ostatnie zdjęcia z pięciodniowej wyprawy po Tasmanii. Mnóstwo zdjęć. A więc dziś: spotkanie z australijską fauną w rezerwacie niedaleko Bicheno i jedno z najcięższych wyzwań, którego nieświadomie się podjęłam - wspinaczka na Mt Amos, by podziwiać Wineglass Bay.

Finally I got back the fast wifi so let me show you the last pictures from the 5-day lap of Tassie. Hips of pictures! The agenda for today: encounter with Australian wildlife in a sanctuary next to Bicheno and one of the hardest challenge I have ever embraced withouth even knowing - climbing Mt Amos to enjoy the best view on Wineglass Bay.

 Do rezerwatu przyjechaliśmy akurat w godzinie porannego karmienia kangurów:
We arrived to the sanctuary during kangaroos' breaky time.


 Ale nawet po śniadaniu zwierzaki nie odpuszczały i latały za naszymi kieszeniami, wiedząc, że to w nich trzymamy karmę. Tutaj kangurzyca z maleństwem.

 But even after the breaky, the creatures were not giving up and were chasing our pockets full of food. See below a kangaroo-mum with her baby.



 Wallaby to chyba najsłodsze zwierzaki w Australii (zaraz po pingwinach i wombatach). 
Wallabies are the sweetest animals in Australia (on my list just after penguins and wombats).



Ten rodzaj wallaby poniżej to pademelon, występujący jedynie na Tasmanii:
 Below you can see pademelon, native to Tassie.


Nie daj się zwieść tym słodkim oczom, diabły tasmańskie widzą cię (a raczej czują, bo wzrok mają słaby) jako ogromny kawał mięsa. Ich szczęki są w stanie zmiażdżyć kości.
Don't let these sweet eyes fool you, Tasmanian devils look at you (or rather smell cause they sight is not the best) as on a big piece of meat. Their jaws are able to crush bones without any problems.


Miałam okazję trzymać koalę, ale to dziecko wombat uwielbia być przytulane (w przeciwieństwie do nieznośnych koali). Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda dorosły wombat, polecam poznać Patryka.
 On my trip, I got occasion to hold a koala but contrary to these moody creatures, baby-wombats loved being carried around and hugged! If you are curious to see an adult wombat, please, meet Patrick.


Po tych wszystkich miłych przytulaskach, przyszedł czas na piękne widoki. Gdy zobaczyłam Mt Amos, nie myślałam, że wejście na nią będzię aż tak niebezpieczne, a ja dostanę ataku paniki w połowie drogi.

After all these sweet hugs, it's time to enjoy some amazing views. When I first saw Mt Amos, I would never think that climbing it will be so dangerous and that I will have a panick attack in the middle.

Co było takiego trudnego we wspinaczce na Mt Amos? Problemem na pewno nie była dla mnie kondycja, ale w niektórych miejscach trzeba było wspinać się po stromej skale, a moje buty się po niej ślizgały, jeden nierozważny krok mógł skończyć się pobytem w szpitalu, a w połowie drogi zdałam sobie sprawę, że "dobry Boże, jak ja zejdę na dół?!".
Widoki były jednak zdecydowanie tego warte!

What was so hard about climbing Mt Amos? For me it was not a lack of endurance but at some points you had to climb pure, inclined rock and my shoes were slippery, one bad step was enough to make you finish in the hospital and in the middle of the road I got this thought "OMG, how am I going to go down?!".
 And you know what? It was totally worth it!



Moje zdjęcie, żeby nie było, że się nie wspięłam na Mt Amos!
The picture of me as a proof that I was on the top of Mt Amos! 


To ostatnie zdjęcia z mojej wycieczki po Tasmanii, ale postaram się zrobić w tym tygodniu jeszcze kilka wpisów o Australii. Już nie mam wymówki w postaci słabego internetu!

These are the last pics from my trip around Tasmania but I will try to post more about Australia this week. A slow WiFi is no longer an excuse!

Wednesday, 28 October 2015

Dawno temu w lecie... Festiwal w Gandawie


Zdałam sobie sprawę, że mój pobyt w kraju frytek i czekolady dobiega końca, a ja nie opublikowałam jeszcze z niego żadnego zdjęcia! (na pewno robiłam ich mniej niż w Australii, no ale!).
 Z chęcią wracam do zdjęć z Gent (po polsku - Gandawy), które zwiedziłam w połowie lipca w porze festiwalu. Miasteczko jest śliczne, jestem ciekawa, jak wygląda bez tłumu ludzi na ulicach. Może uda się tam wrócić przed wyjazdem? :)
 Gent jest moim faworytem w rankingu miast w Belgii (ranking krótki, ale Antwerpia dzielnie walczyła!), szczerze polecam Wam spacer malowniczymi uliczkami.









Thursday, 15 October 2015

Zwiedzając Tasmanię - dzień 4

Czwarty dzień wycieczki po Tasmanii był wypełniony słońcem (choć nie z rana, jak możecie zobaczyć na pierwszym zdjęciu), serami i lodami na lokalnej farmie, a także pięknymi widoczkami, lecz różnymi od tych na wschodnim wybrzeżu. Niesamowita Bay of Fire przypomniała mi plaże widziane w Wilsons Prom w Victorii, ale znajome krajobrazy w tym wypadku były jak najmilej widziane. Ostatnią noc w trakcie wycieczki spędziliśmy w Bicherno, dosyć turystycznej (jak na standardy tasmańskie) miejscowości, gdzie wieczorem można było obejrzeć z bliska marsz pingwinów do legowisk (czy mówiłam już, że to moje ukochane zwierzątka australijskie?). To niesamowite wrażenie, gdy siedząc na zimnym kamieniu, kilka metrów od ciebie człapią te słodkie istoty.
 Przedostatni dzień wycieczki zakończył się punktem totalnie poza programem i gdyby nie zamiłowanie do fotografii kilku osób, nie miałabym nawet pojęcia, że to zjawisko akurat będzie miało miejsce w tym czasie - mówię o zorzy (a naukowo rzecz biorąc poświacie niebieskiej, ale pozwolę sobie na chwilową ignorancję, by osiągnąć efekt "wow" u czytelników :))- udało mi się ją uwiecznić na ostatnim zdjęciu. Solennie dziękuję pasjonatom fotografii, którzy pomogli mi ustawić moją lustrzankę, by cokolwiek było na zdjęciu widać. I mojemu Iphonowi, który sprawił się jako pseudo-statyw :)






Sunday, 20 September 2015

Zwiedzając Tasmanię - dzień 3


Po reprymendach i poczuciu bycia złą matką dla mojego bloga, wracam ze zdjęciami z Tasmanii! Nie obiecuję poprawy, ale ostatnio przeglądałam stare posty i zobaczyłam jaki uśmiech na mojej twarzy wywołują uwiecznione na blogu wspomnienia - dla takiego kopa muszę więc wciąż coś wrzucać :)

Trzeciego dnia wycieczki po Tasmanii zwiedzialiśmy Cradle Mountain, miejsce polecane we wszystkich przewodnikach jako "must-see". Rzeczywiście, park wydawał się niesamowity i nawet okropny deszcz nie popsuł mi humoru (choć popsuł większość zdjęć). Spacer dookoła Lake Dove trwał ok. 2 godzin, na końcu trochę przyśpieszyliśmy, bo zaczęło padać o wiele mocniej. Max, nasz przewodnik, czekał w ogrzewanym samochodzie i śmiał się z nas, gdy wchodziliśmy zmoczeni jak kury.
Na lunch ruszyliśmy do Sheffield, miasteczka (wioski dla Europejczyków) znanego z murali i różnorodnych fudge (narzekałam na słodycze w Australii, ale akurat fudge był przepyszny!).
 W drodze do Launceston, gdzie mieliśmy nocować, zatrzymaliśmy się na degustację miodów i łososia u lokalnych sprzedawców. Na jeden słoik miodu się skusiłam, ale i tak musiałam go zostawić u australijskiej rodzinki, bo już naprawdę nie zmieścił mi się do bagażu.
Do Launceston dojechaliśmy wczesnym wieczorem, ale było już niesamowicie ciemno (bo środek zimy) i nie miałam okazji zwiedzić tego miasta, niestety... Następnym razem!