Showing posts with label Australia. Show all posts
Showing posts with label Australia. Show all posts

Saturday, 12 December 2015

AW - Dzień 12 - Studia w Australii - część 2/ DC - Day 12 - Study in Australia - part 2

 Już połowa wyzwania za mną! Czasem jest trudno, by się zmotywować, ale jak już zaczynam pisać, to ciężko mnie oderwać :) O studiach w Australii zaczęłam Wam pisać tutaj, a dziś druga część moich spostrzeżeń.

I am halfway through my December challange. Sometimes it's very hard to be motivated and to start writing but once I write, it's hard to take me out of the keyboard :) I started to write about studying in Australia here and today it's the part 2 of my thoughts on that subject.

Super balkon na którym można było zjeść spokojnie lunch/ Great balcony on which you could calmly eat your lunch

Studenckie życie /Student life
 Mój uniwersytet był ogromny, ale liczba klubów i tak mnie poraziła. Istniało przynajmniej 10 stowarzyszeń dla Chińczyków (o innych nacjach azjatyckich nie wspomnę), kluby sportowe, informatyczne, klub kobiet, a także kluby różnych religii, co dla mnie, osoby studiującej w laickim kraju, było niesamowite. I jakoś wszyscy się ze sobą dogadywali ;) Poszłam kiedyś na spotkanie w klubie kobiet i dziewczyny miały super pomysły w postaci spotkań z inspirującymi kobietami czy wieczorami kinowymi, aż żałuję, że nie mogłam z tego skorzystać.
 Pierwszego dnia samorząd studencki zachęcił nas do wstąpienia, wpisowe kosztowało 10$, więc wszyscy studenci się na to skusili. Tę kwotę udało mi się już zwrócić po dwóch darmowych BBQ organizowanych w czwartki w czasie lunchu. Grill był dla wszystkich studentów, ale my mieliśmy wejście na specjalną strefę, gdzie jedzenie serwowano szybciej, a darmowe piwo i cydr lały się litrami ;) Nie mówię, jaka uradowana szłam na moje popołudniowe lekcje! ;)
W środy serwowali także darmowe śniadania.
 Jak widzicie, studenckie życie było tam dosyć bogate (bo nawet nie wspomniałam o super wycieczkach, które nam organizowali!)

My university was huge but the amount of clubs was still impressive! There were at least 10 clubs for Chinese students (not to mention other Asian nationalistes), sport club, IT clubs, Women's Club and even religious assiociations which was very surprising for me, a person studying in a laic country before. Somehow, it worked ;) I went a few times for a meeting in Women's club, girls got nice ideas about organizing meeting with inspirational women or some movie nights, I regret that I didn't stay longer to enjoy that!
 On the 1st day, the Student Union convinced us to become a member and pay 10$ fee, almost every foreign student subscribed. I got my subscription fee "back" after 2 first free BBQ organized on Thursdays during lunch break. The BBQ was for every student at the uni but the members got a special VIP section where the queue for food was shorter and you were able to grab free cider or beer. I am not telling you how "happy" I was during my afternoon classes ;)
And on Wednesdays they were serving a free breakfast as well!
As you can see, the student life was amazing! (and I didn't even mention the amazing trips they organized for us!)

DJ w czasie grilla/DJ for a BBQ

Cydr w południe? Why not! /
Cider during lunchbreak? Why not!
Darmowe śniadanko!/Free breakkie time!


Budynki i wyposażenie/Facilities

No cóż, nie ma co ukrywać - uniwersytet był nieźle wyposażony. Wprawdzie najtańsza kawa z automatu kosztowała 2$, ale za nieco więcej można było wypić prawdziwą w jednej z licznych kawiarnii, i zjeść lunch w super restauracji. Udało mi się zaliczyć zajęcia praktyczne w "czystym pomieszczeniu", gdzie w Bordeaux moi koledzy muszą jechać aż do Tuluzy, by takie zajęcia odbyć! O innych chemicznych laboratoriach też nie wspomnę! Biblioteka była świetnie wyposażona i dawała dostęp do wszelkich dokumentów.
A nawet pod koniec semestru, gdy mieliśmy prezentacje naszych projektów, byłam w szoku, jak wypaśny był poczęstunek (patrz ostatnie zdjęcie).

There is not point in hidding it - the uni had a lot of impressive facilities. The cheapest coffee at the machine costed 2$ but you could drink a real one in one of the numerous cafes and grab a lunch in an amazing restaurant. I got my labs in a "clean room" while my colleagues in Bordeaux have to go to Toulouse to get this kind of room! Other chemistry labs were also awesome! The library was huge and was giving us access to everything that we needed.
And by the end of the semester, when we had our project presentation, I was surprised by the snacks given by the uni! (check out the last pic)





Egzaminy/Exams

 Egzaminy miałam tylko dwa - w porównaniu do min. dziesięciu co semestr we Francji, nie czułam wielkiej presji. Zwłaszcza, że polegały one na przerobieniu zadań z zeszłych lat - wystarczyło, że wzięłam się za to kilka dni wcześniej i spokojnie zaliczyłam wszystko w okolicach 90%, ocena zdecydowanie niemożliwa do uzyskania we Francji!
 Najbardziej zdziwiła mnie organizacja egzaminów. Odbywały się one w parku ekspozycji, podobno uniwersytety musiały organizować je poza swoimi budynkami i zapraszać obserwatorów z zewnątrz. Naraz egzamin mogło pisać nawet tysiąc osób z totalnie różnych kierunków. Rozbawiło mnie, że jeden z moich egzaminów był na wieczornej sesji czyli od 18 do 20. Jak widzicie na załączonym zdjęciu, zachód słońca zaliczyłam jeszcze przed wejściem na salę.

I had only two exams - nothing compared to at least ten exams I used to have every semester i France. I didn't feel a lot of stress, especially that you just needed to work on the exams from previous years, I started studying a few days before and managed to get around 90%. This is definetely a mark impossible to have in France!
What suprised me the most, was the organisational part of the exams. They were taking place in Melbourne showgrounds, apparently the universites had to organize the exams out of the university, with surveillance people from outside as well. Around 1000 students could take the exam at the same time - from different courses. I found it funny that one of my exams was from 6pm till 8pm. As you can see on the picture below, I had the sunset before even starting the exam!

Gdzie jest moje miejsce?/Where is my seat?

Robi się ciemno.../It's getting dark...


Wiem, że może się wydawać, że piszę peany na temat uniwersytetu w Australii, ale prawda jest taka, że australijscy studenci muszą płacić ok. 7000$ za semestr. Ja w ramach wymiany studiowałam za darmo, więc na pewno byłam mniej krytyczna :)
A jeśli chcecie posłuchać, jak wypowiadałam się o studiowaniu w Australii do projektu koleżanki z Niemiec, zapraszam tutaj!

I know that you can think that I am over-rating studies in Australia but my Australian colleagues were paying around 7000$ per semester for their studies. As an exchange student I didn't have to pay anything so for sure I was less exigeant :)
If you want to listen to me talking about the studies in Australia, please check out the project made by my friend from Germany - here!

Friday, 11 December 2015

AW - Dzień 11 - Zimowa zupa z soczewicy z szynką / DC - Day 11 - Winter lentil soup with ham


Zazwyczaj nie publikuję żadnych słonych potraw na blogu, ale ta jest wciąż w ramach australijskiego cyklu ;) Rodzinka w Australii robiła tę zupę bardzo często w mroźne dni i polubiłam ją tak bardzo, że gdy tylko zaczęła się jesień (dla mnie już druga z rzędu ;( ), robię tę zupę na okrągło. Wiem, że nie wygląda najapetyczniej na świecie, ale koniecznie jej spróbujcie, jeśli macie ochotę na szybki i zdrowy posiłek.

Normally I don't publish any salty recipes on the blog but this one is definetely in the Aussie theme! My host family in Australia was doing this soup very often on the cold days in Australia and I loved it so much that once autumn started (for the second time in a row for me ;( ), I do this soup over and over again. I know it doesn't look very sexy but give it a try if you look for a quick and healthy meal!

Składniki: / Ingredients
- 3/4 szklanki czerwonej soczewicy/ 3/4 cup red lentil
- 2 marchewki (+ew. jeden seler naciowy) / 2 carrots (+ eventually one celeri stick)
-150 g szynki / 150 g ham
- puszka pomidorów / canned tomatoes
- 2 szklanki bulionu / 2 cups of broth
- 2 średnie ziemniaki / 2 medium potatoes
- oliwa z oliwek / olive oil
- przyprawy / spices

Marchewki (i selera) pociąć na plasterki, szynkę w kostkę i podsmażyć razem na 3 łyżkach oliwy z oliwek. Dodać sok z pomidorów, pomidory pokroić i wrzucić do garnka. Zalać bulionem, dodać soczewicę i mieszając od czasu do czasu, gotować przez pięć minut, po czym wrzucić obrane i pokrojne w kostkę ziemniaki. Gotować przez piętnaście minut, doprawić solą, pieprzem i innymi przyprawami.
NB: Nie wiem czy istnieją różne czasy gotowania czerwonej soczewicy, ale ja patrzę ile czasu sugerują ją gotować i wrzucam ziemniaki 15 minut przed końcem gotowania.

Cut carrots (and celeri) in thin slices, ham in dices and fry in the saucepan on 3 spoons of olive oil for a while. Add juice from the canned tomatoes, cut the tomatoes into small pieces and add as well. Add the broth and the lentils and cook for 5 minutes, stirring from time to time. After this time add potatoes cut into dices. Cook on a small heat for 15 minutes then add salt, pepper and other spices.
NB: I am not sure if there are red lentils which need more time of cooking but I always add potatoes 15 minutes before the end of the cooking.



Thursday, 10 December 2015

AW - Dzień 10 - Moje australijskie szaleństwa/ DC - Day 10 - Crazy stuff I did in Australia


Trochę w temacie wczorajszego posta, dzisiaj chciałam pochwalić się na jakie szaleństwa pozwoliłam sobie w krainie kangurów, większość z nich była niespodziewana i nie powiedziałabym, że zrealizowałam "marzenie", ale na pewno nie chciałabym, by ktoś zabrał mi te wspomnienia <3

This post definetely follows the one from yesterday, today I would like to show you crazy things I did in Australia. Most of them were not planned so they were not necessarily on my list of things to do but I am so happy that I did them and I would not like anyone to take it away from me <3

 1/Pływanie z delfinami i fokami - to był pierwszy raz w życiu, gdy spróbowałam snorkelingu. To była naprawdę okazja, która się nie powtarza - wycieczki organizowane przez uniwersytet w marcu kosztowały tylko 40$ i były wykupione dużo wcześniej, ale z powodu dużego zaintersowania dodali jedną dodatkową. Zobaczyłam, że wypadała we wtorek i że miałam wtedy tylko 2 godziny nic nieznaczącej lekcji - musiałam ją wykupić! To było takie super! Lepszy widok na delfiny miałam z łódki niż w wodzie, ale za to foki podpływały tak blisko!

1/Swimming with dolphins and seals - it was the first time in my life I did snorkeling. That was really a once in the lifetime opportunity - the trips organized by uni in March were only 40$ and booked out long in advance but then they organized a new one - when I saw that it was on Tuesday, I had only 2 hours of classes I could have missed- I knew that I had to book it. It was so awesome! I got better view on dolphins on the boat that in the water but seals were so closed to us!




2/Dwudniowa wyprawa - to było prawdziwe wyzwanie. 35 km w dwa dni z ciężkim plecakiem i dużą ilością nierównego terenu, spanie w namiocie. Nie byłam zwolenniczką takiego długiego chodzenia, ale strasznie podobało mi się w Wilsons Prom i moi znajomi się tam wybierali, więc zdecydowałam się do nich dołączyć. I wiecie co? Drugiego dnia to ja byłam cały czas na czele (marząc o prysznicu i moim łóżku!).






2/Overnight hike - that was a challenge! 35 km in two days with a heavy backpack, a lot of climbing, sleeping in a tent... I was not very keen on doing so much hiking but I loved Wilsons Prom and my friends were going there, I really wanted to join. And you know what? On the second day I was ahead (dreaming about a shower and my bed)









3/Pójście w blond - to było planowane szaleństwo, ale zebrałam się na odwagę dopiero pod koniec mojego pobytu w Australii. I cieszę się z mojej decyzji (nawet jeśli dbanie o włosy jest teraz bardziej pracochłonne)
 
3/Turning blond - this was more planned but I had courage only at the end of my stay in Australia! And I am very happy that I did it (even if taking care of my hair now is so more complex!)







 4/Wspięcie sie na Mt Amos w Tasmanii - to było bardziej niż niespodziewane, myślałam, że to zwykły spacer. Gdy teraz myślę, że wspinałam się po tej gołej, śliskiej skale w moich adidasach dostaję dreszczy. Ale ten stres był tego warty! Spójrzcie na widoki! Nie każdy był w stanie tego dokonać ;)

4/ Climbing Mt Amos in Tassie - this was very unexpected, I thought it was a casual hike! Even now, when I think about climbing this bare rock in my sneakers, I feel anxious. But it was so worth it! Look at the view! And not everyone was able to do that ;)

 5/ Snorkeling na Wielkiej Rafie Koralowej - to było niesamowite. No i widziałam rekina (na zdjęciu).
 5/ Great Barieer Reef snorkeling - that was awesome. And I saw a shark (on the pic).








6/Trzymanie i głaskanie każdego australijskiego zwierzaka, jakie się dało - oprócz diabła tasmańskiego oczywiście ;)
 6/Holding or petting every Aussie animal possible - except for Tasmanian devils of course ;)



  A Wy jak bardzo bylibyście szaleni w Australii? :)
How crazy will you be in Australia? :)

Wednesday, 9 December 2015

AW - Dzień 9- Co jest na Twojej liście?/ DC - Day 9 - What's on your list?

from: http://static.wixstatic.com
Dzisiaj post trochę bardziej polecająco-motywujący, jeśli macie ochotę zgłębić temat, to niestety znajomość języka angielskiego będzie niezbędna!
 Na pierwszym spotkaniu informacyjnym podczas mojej wymiany, uniwersytet próbował nas przekonać, jak super jest studiować w Australii (jakby kogokolwiek trzeba było przekonywać!) i po południu zorganizował nam spotkanie z coachem motywacyjnym, który opowiadał nam o realizacji marzeń. Jego projekt -100 things to do - to lista 100 rzeczy, które ma zamiar zrealizować. Gorąco polecam Wam jego stronę 100things.com.au.
Przeglądnęłam listę "rzeczy do zrobienia" Sebastiana i moje serce podbiło #98, #72 i # 29. Przejście się po czerwonym dywanie, 72 godziny bez snu i tydzień bez mówienia są oryginalne ;) Sebastian przekonywał nas, że jeśli bardzo czegoś chcemy i próbujemy to zrealizować, to okazja w końcu się pojawi. Podobno często myślał, że nie starczy mu pieniędzy na realizację danego celu i nagle pojawiał się sponsor. Motywowanie ludzi to jego zawód, więc nie twierdzę, że każde jego słowo jest szczerą prawdą, ale wierzę, że osoby, które naprawdę szukają okazji, w końcu ją znajdą :)
  Czy to spotkanie zmotywowało mnie do zrobienia własnej listy? Nie do końca, bo ja czasem sama nie wiem, co jest moim marzeniem, dopóki nie widzę realnej możliwości zrealizowania go. Jestem oportunistką. Ale jeśli zrobienie takiej listy będzie dla Was kopem motywacyjnym na Nowy Rok, to dlaczego nie? ;)
Co jest na Twojej liście?

During the first days at uni in Melbourne, they tried to convince us how awesome was studying in Australia (as if someone was not convinced, lol) and in the afternoon, they set a metting with a motivational coach who was telling us how to fullfill the dreams. His project, a list of 100 things to do looked amazing and I really encourage you to take a look on his website 100things.com.au.
 From his list, I loved  #98, #72 i # 29. Crush the red carpet, not sleeping for 72 hours and one week without any words are very original. Sebastian was convincing us that if we really, really wanted to something to happen and we tried to make it happen, the occasion would occur sooner or later. Apparently, he had often thought that he would not have enough money to check one thing out of his list and miracle happened and suddenly he got a sponsor. I know that motivating people is his job and some things look like fairy tales but I really believe that people who try to make things happen, will finish with a happy ending.

 Did this meeting encourage me to make my own list? Not so much cause sometimes I don't know what I want till I see the opportunity to make it. But if making a list like this will be a good motivation for you for the New Year, why not? What is on your list?

Tuesday, 8 December 2015

AW- Dzień 8 - Melbourne zoo/ DC - Day 8 - Melbourne zoo


Lubicie chodzić do ZOO? Wiem, że niektórzy mają moralny dylemat, ale jeśli Zoo jest przestronne i zwierzęta nie cisną się jedno obok drugiego, to nie uważam, by było to dla nich bardzo krzywdzące. Wiem, że Zoo w Melbourne to nie jest główna atrakcja miasta, ale miałam ochotę coś zrobić z moją niedzielą i dlatego się tam wybrałam. Miło spędziłam czas, ale jeśli jesteście w Melbourne przejazdem, to na pewno nie jest to miejsce "must-see" :)

Do you like ZOOs? I know that some people have moral doubts about them but personally I reckon that if the zoo is spacious and the animals are not squeezed one next to another - it's fine. The Zoo in Melbourne is not the main attraction the city has to offer but I wanted to do something on one Sunday and this is why I went there. I spent a nice time but if you have only a few days in Melbourne, you don't have to go there :)




Opiekun żyrafy twierdził, że ma ona osobowość psa :)/
The giraffe keeper told us that it has a dog mentality :)

No i żeby nie było, że nie ma żadnych zwierzaków z Australii! 
 Some pics of Aussie animals as well! 


"Co się gapisz?"/ "What are you staring at?"

Mój ulubiony australijski gatunek <3/ My fav Aussie animal!

Monday, 7 December 2015

AW - Dzień 7- Ciekawostki o Australii/ DC - Day 7- Fun facts about Australia

Wallaby zawsze spoko na tytułowe :)/ Wallaby is always OK as a main picture!
 Siódmy dzień wyzwania, a ja zaczynam czuć lekkie zmęczenie, ale nie chcę łamać postanowania, dlatego dzisiaj będzie krótki tekst o śmiesznych lub ciekawych rzeczach, które zauważyłam w Australii. Lista jest na pewno o wiele dłuższa, ale to rzeczy, które zanotowałam, bo kilka razy pomyślałam "Ach, to zabawne..."

I am starting feeling exhausted on the 7th day of my challenge but c'mon, I can do it! :) Today's text is shorter though, I tried to put everything funny or curious I noticed in Australia. The list is for sure much longer but these things are something I kept noticing and thinking "Oh, that's funny..."

- Gdy podróżujesz wieczorem drogą, to od razu widzisz, że nie jesteś w Europie. Dlaczego? Cóż, jest ciemno jak oko wykol. Na głównych drogach między miastami nie ma żadnych wiosek - a zauważyłam to przecież w Victorii, stanie, który jest stosunkowo gęsto zaludniony. Wyobraźmy sobie okolice Alice Springs :)
- When you travel at night, you see immidiately that you are not in Europe. Why? Well, it's crazy dark if you travel on the highway from one city to another - there are no small towns or villages. And I noticed it in Victoria, quite densly populated state, can you imagine around Alice Springs? :)

- Reszta jest zaokrąglana. Nie mają monet 1 i 2 centowych, więc jeśli kupujesz 1 albo dwa produkty z .99 to jestes stratny, ale przy trzech to sklep na Tobie traci ;)
- They don't have 1c or 2c coins so everything is rounded - not cool if you buy 1 or 2 products with .99 at the end but cool if you buy 3 or 4 of them :)

-Kiedy mówiłam, że do wypieków potrzebuję czekoladę, to rodzinka mówiła "Tak, mamy" i dawała mi kakao. Wiem, że wbrew wpisowi sprzed dwóch dni możecie myśleć, że Australijczycy są koneserami słodyczy, ale to nieprawda.
- When I was saying that I need chocolate for my recipe, my host family was answering, "sure, we have some" and giving me cocoa powder. They are not a big chocolate and sweet stuff eaters in Aussie (contrary to what you may think after my post from two days ago).

-Głosowanie jest obowiązkowe w Australii. Jeśli zapomni się pójść do wyborów, dostaje się mandat (mój znajomy płacił bodajże 400$). Dobry pomysł w Polsce?
- Voting in the elections is mandatory in Australia. If you forget to vote, you have to pay a fine (I think one of my friend had to pay like 400$). Should we have the same thing in Poland? 

- Dużo ludzi ubiera się bardziej boho i ma kolorowe włosy. Tylu bosych ludzi co w Melbourne, nie widziałam nigdzie indziej :) (w sensie ok.3 w tramwaju w przeciągu 5 miesięcy, ale to i tak była dla mnie nowinka)
- A lot of  Australians like boho clothes and have a fluo color hair. I also saw some bare-foot people in the tramway (like three of them in 5 months but it was still curious!)

- Kiedyś już wspominałam o tablicach rejestracyjnych, ale może powtórzę - w Australii każdy stan ma inny "slogan" i tak Victoria jest "miejscem, w którym warto być", Tasmania "naturalnym stanem" (ładna gra słów), a Queensland "stanem słońca". Slogany często się zmieniają.
- I mentioned it once but why not to repeat - in Australia every state has a different "slogan" on the car plate. Victoria is "the place to be", Tassie "the natural state" and Queensland "the sunshine state". The slogans change quite often.

- W Australii mnóstwo jest wegetarian, wegan, a także osób nietolerujących glutenu. Wybór dań w restauracjach dla tych osób jest ogromny!
- There are a lot of vegetarians, vegans and gluten intolerant people in Australia. Hence, the choice of dishes in the restaurants is huge!

Saturday, 5 December 2015

AW- Dzień 5 - Australijskie łakocie/DC- Day 5- Aussie treats

W ten weekendowy, przed-Mikołajkowy wieczór proponuję coś słodkiego. Jeśli zastanawiacie się, jakie są popularne słodycze na kontynencie totalnie odciętym od reszty świata, zapraszam na krótki tekst. Oczywiście, kuchnia australijska to kuchnia anglosaksońska i pewnie większość słodyczy, które przedstawię, można dostać w Wielkiej Brytanii, jednak to w Australii je odkryłam i dlatego prezentuję w tym tekście!
Na powyższym zdjęciu możecie zobaczyć lamingtons, czyli biszkopty, tradycyjnie przekładane dżemem, w polewie i posypce (akurat te ze zdjęcia są bez nadzienia :)).

For this lazy evening, let me show you some sweet things! If you were wondering what kinds of sweets are popular on the continent geographically cut out from the rest of the world, this is a text for you! Of course, Aussie cuisine is based on the English one and for sure some of the presented treats are available in the UK but I am showing them here cause I discovered them in Australia.
On the first picture you can see lamingtons, traditional Aussie sweet. It's a sponge cake coated in the chocolate sauce and then coconut.


Snickers pods to ciekawostka, którą także odkryłam w Australii. Małe ciasteczka wypełnione snickersowym (w innych wersjach Marsowym bądź Twixowym) kremem były smaczne, ale bez rewelacji.
Snickers pods are another curious thing I discoverd in Aussie. A tiny cookie filled with a Snickers (or Mars or Twix) cream was good but not "wow".

Honeycomb. Coś jak bardzo twarda miodowa beza, bardzo często obtoczona w czekoladzie. Dobre!
Honeycomb is kind of a toffee-honey-meringue, very often with a chocolate coating. Yum!




Właśnie usilnie próbuję sobie przypomnieć nazwę tego ciastka, choć w Australii widziałam je na każdym kroku! Kupiłam jedno zaraz przed egzaminem. Było kruche, tłuste i słodkie - w sam raz na pobudzenie szarych komórek.
I try to recall the name of this cookie, I saw it very often in Australia and finally I bought one before my exam. It was brittle, fat and sweet - perfect to stimulate my brain.

Chai tea może nie jest deserem, ale chętnię tu wrzucę tę bardziej aromatyczną wersję bawarki. Niecierpię mleka w herbacie, ale ta jest wyjątkiem! Świetna w środku zimy!

Chai tea is not a proper treat but it's sweet and I really loved it! Usually I hate tea with milk but this one is an exception. It's perfect for cold winter evenings!
Myślałam, że ten tasmański fudge będzie czymś podobnym do naszej krówki, więc nie ekscytowałam się za bardzo, ale, jakżesz się myliłam...! Chwała Bogu, że nie kupiłam więcej niż jeden kawałek, bo zniknął niesamowicie szybko i nie umiałabym się powstrzymać przed zjedzeniem więcej!
I thought that this Tassie fudge would be very similar to our traditional Polish fudge but, dear oh dear, I was very mistaken! I was very lucky to buy only one piece of this fudge cause it disappeared so quickly that I realized how addicted I was!

Turkish delight to też było wspaniałe odkrycie - coś w stylu galaretko-żelki o różanym aromacie, pokryte czekoladą. Poezja!
Turkish delight was also my big discovery. I loved this jelly with a rosewater aroma, coated in chocolate!
Tim-Tamsy to australijski klasyki! Dwa kruche ciastka przedzielone czekoladowym nadzieniem i pokryte czekoladą. Deklinują się przez różnego rodzaju smaki, ale klasyki są najlepsze. Podobne nie tak smaczne, jeśli niejedzone w Australii. Mam ochotę się zgodzić z tym twierdzeniem :)

Tim-tams are a classic Australian treat made of two layers of chocolate malted biscuit, separated by a light chocolate cream filling, and coated in a chocolate. You can find many different flavours but the classic ones are the best IMHO. The legend says that eaten out of Australia, they are not as good as eaten in Aussie. I think it's true. :)



ze strony anzac.com/from anzac.com website


I na sam koniec Anzac biscuits, ciastka na cześć Anzaców czyli australijskich i nowozelandzkich żołnierzy. Zrobione są z płatków owsianych, kokosa, cukru, masła i golden syrupu. Tylko dla osób o mocnych zębach!
  Anzac cookies have been associated with Anzac army. They are made out of oats, coconut, sugar, butter and golden syrup. I strongly recommend to check that everything is OK with your teeth before trying to bite one!



Friday, 4 December 2015

AW- Dzień 4- Australijski angielski/ DC- Day 4- Aussie English



Nie jestem pewna, czy na ulicy już po jednym słowie rozpoznałabym Australijczyka (nie jestem jak uczestnicy „Jaka to melodia?”), nie radzę sobie z rozróżnianiem akcentu amerykańskiego (lekkiego) i australijskiego (lekkiego), ale są pewne zdania-klucze, które od razu mi mówią „O, Aussie!”.
Akcent w Melbourne był bardzo jasny, powiedziałabym, że mój ulubiony ze wszystkich krajów anglojęzycznych, ale im bardziej na północ, tym bardziej niezrozumiały się on stawał.
Jeśli macie ochotę zdywersyfikować Wasz angielski, zapraszam do lektury.

I am not sure if you would be able to recognize an Aussie after one sound, I am not able to distinguish between a soft American accent and a soft Aussie accent but there are some key-sentences which immidiately make me think „O, Aussie!”. The accent in Melbourne is very clear, I will say that it’s my favourite one from all English accents I have ever heard but the further you go in land, the worse it becomes :)
If you want to diversify your English a little bit, be my guest!

-G’day! – czyli Dzień dobry! – osobiście w Melbourne nie słyszałam tego powitania, ale to klasyczny przykład australijszczyzny.
-G'day!- I didn't hear this one very often in Melbourne but it's a classic exemple.
- How are you, mate?- „mate” to potocznie używane słowo na “kumpla”, niestety dla dziewczyn, głównie między facetami :(
- How are you, mate?- that's a pity that this one is only for guys :(
- It tastes beautiful!- myślałam, że to tylko specyfika mojej gospodyni, która tak „pięknie” opisywała smak moich dań, ale po rozmowie z kilkoma Australijczykami, dowiedziałam się, że coś może „pięknie smakować”. Znajomi z innych anglosaskich krajów stwierdzili, że to dziwne.
- It tastes beautiful!- I thought that only my host was describing taste as "beautiful" but I had a talk with a few Australian people and they told me that it's normal. Friends from other English-speaking countries don't think so :) 
- I reckon that…- nigdy nie słyszałam, by Australijczyk użył zdania „I think…”. Może to brytyjska naleciałość, ale jeśli chcecie brzmieć jak Aussie to mówcie „I reckon…”.
-I reckon that...- I have never heard any Aussie saying "I think...". Maybe it's their British heritage but if you want to speak like an Aussie, say "I reckon..." 
- No worries!- ach, moje ulubione zdanie, które zawiera w sobie całą australijską filozofię. „No worries” to idealna odpowiedź na każdą prośbę, przeprosiny, wyznanie czy kichnięcie. Dla Australijczyków nigdy „nie ma zmartwienia”.
- No worries!- omg, this is my favourite expression and it is a substance of the Aussie way of life. "No worries" is a perfect answer after a request, an apology, a confession or a sneeze. Aussies never have any worries. 
- I will come around elevenish.- dodawanie końcówki –ish do różnych słów jest bardzo „Aussie”. Najczęściej z godzinami, z wieloma przymiotnikami („yellowish”, „uglish”… po polsku ładnie można przetłumaczyć tę końcówkę jako „awy” – żółtawy, brzydkawy…). Dodaje to słowu pewnego tonu „mówię w przybliżeniu”.
-  I will come around elevenish.- adding -ish is very Aussie. They do it a lot with hours, with adjectives ("uglish").
- Did the postie come before or after the breakie?- Australijczycy nie jedzą „breakfast” tylko „breakie”, nie dostają listów od „postman” tylko od „postie”, nie oglądają "football" tylko "footie" i nie jadą na „Tasmania”, ale na „Tassie”. Już teraz wiecie, dlaczego mówią na siebie „Aussie”  :)
-  Did the postie come before or after the breakie?- Aussies don't eat breakfast but "breakie", they don't receive their mails from a postman but from a postie, they don't watch football but footie and they don't go to Tasmania but to Tassie. Now it's clear why they call themselves "Aussie" :)

Oczywiście mój post to jedynie wierzchołek góry lodowej, ale z tymi bazami możecie jechać do Australii i nie czuć się zagubionymi. Jeśli jesteście ciekawi, w internecie znajdziecie mnóstwo list z australijskim slangiem, ale muszę przyznać, że praktycznie żadnego ze słów na tej liście nie słyszałam z ust Australijczyka. Melbourne takie zachowawcze :)

Of course my post it's just a top of an iceberg but with this basics you can go to Australia and not be surprised. If you are curious, try to google for more of Aussie slang but I must admit that when I look on the list with words, I am like "I have never heard any Aussie saying that...". Maybe in Melbourne the Aussism was not on its best! :)

Thursday, 3 December 2015

DC-Day 3- Botanic Gardens/AW- Dzień 3- Ogród Botaniczny



Po wczorajszym dłuższym tekście, pozwólcie mi złapać chwilę oddechu i pokazać Wam po prostu kilka zdjęć z Ogrodu Botanicznego w Melbourne. To kolejne ekstra miejsce do zobaczenia w tym mieście. Miłego oglądania zdjęć australijskiej jesieni!

After the long text from yesterday, let me breathe for a moment and just share with you a few pictures from Royal Botanic Gardens in Melbourne. It's another awesome place to visit in the city. Enjoy Aussie fall!