Wednesday, 31 August 2016

Weekend w Kornwalii - Minnack Theatre & Chun Castle/ Weekend in Cornwall - Minnack Theatre & Chun Castle



Pora na dwa (a nawet trzy!) kolejne punkty wycieczki po Kornwalii! Minnack Theatre to niezwykły teatr, z którego rozciąga się przepiękny widok na morze. Nic dziwnego, że sztuki grane są najczęściej po zmroku, bo ludzie skupialiby się bardziej na widokach niż na aktorach. Marzy mi się zobaczenie tam jakiegoś przedstawienia! Po obejrzeniu całego teatru i napatrzenia się na piękne plaże i skały, ruszyliśmy w stronę Land's End, jednej z większych atrakcji w tej części Kornwalii, ale pokonała nas mgła - gdy zaparkowaliśmy auto, ledwo mogliśmy dostrzec, gdzie jest wejście do środka. Wiedząc, że podziwianie widoków może być niemożliwe, stwierdziliśmy, że trudno i że ruszamy dalej.

It's time to write about two (or even three!) more attractions during our trip to Cornwall. The Minnack Theatre is an amazing place from which you can admire the sea and the whole landscape. No wonder why the plays most often take place after the sunset, the spectators would risk to admire more the beauty of the sea than the actors. I wish I could see a play there! After having seen the theatre and staring with our eyes wide open at the beaches and the rocks, we went toward the Land's End, another important place in this part of Cornwall. Unfortunately, the fog defeated us. When we parked our car, we could barely see the entrance to the building. We knew that admiring the views were going to be impossible so we just continued our way.

  A teraz uwaga, bo się rozpiszę. W programie przewidziałam Chun Castle. To był chyba najbardziej "przygodowy" punkt wycieczki. Chun Castle istnieje na google maps, ale nie na mapach Iphonowych. GPS naszego ulubionego Citroen Cactus też nie wiedział, gdzie chcemy jechać. Więc polegaliśmy na googlu i marnym zasięgu. Po trzykrotnym znalezieniu się "u celu", bez widoku na ten "cel", w końcu zaparkowaliśmy auto na skraju wiejskiej drogi i ruszyliśmy ścieżką w stronę "Chun Castle". Google Maps mówiło o 15 minutach marszu. Nie wspomniało, że 15 minut marszu dotyczy dojścia do podnóża pagórka, na którym znajdował się ów tajemniczy zamek. Wszechobecna mgła powodowała lekki dreszczyk na plecach. W pewnym momencie straciłam zasięg i nadzieję, że kiedykolwiek znajdziemy ten nieturystyczny zabytek, ale na szczęście przy osamotnionym domostwie pojawił się drogowskaz. Zaczęłam wspinaczkę z ciekawości. Po pięciu minutach miałam jezioro w butach, więc stwierdziłam, że zawracanie i tak nie ma sensu. Po dwudziestu w końcu doszłam na szczyt. Chun Castle to, bez obrazy, kupa kamieni, ale w tej śnieżnobiałej mgle miało jakąś celtycką moc. Po kilku minutach mgła sobie poszła, pewnie zauważywszy, że totalnie się nie przejęliśmy. W końcu można było dostrzec uroki kornwalskiego wygwizdowa.
 Przemoczeni (choć nie padał deszcz) wróciliśmy do auta i porzuciliśmy resztę planów na rzecz zameldowania się w hostelu i wysuszenia butów. Z całego serca polecam YHA w Penzance, mieliśmy świetny pokój, a hostel sam w sobie jest zabytkiem, ale bardzo zadbanym.
 Na bardzo późną kolację udaliśmy się do St Ives, które mimo wcześniejszych rekomendacji, nie zrobiło na mnie wrażenia. Ale to może dlatego, że po 21 jedyną rzeczą, którą dało się zjeść, było fish&chips...

And now careful, cause I am going to unleash my writing talent ;) I planned to visit Chun Castle. I guess it was the most "adventurous" part of the trip. Chun Castle exists on google map but not on Iphone maps. The GPS of our beloved Citroen Cactus didn't know either where we wanted to go. So we put all our hopes into google maps and bad reception. After having heard "you have reached you destination" for the third time and with clearly no destination around, we finally parked our car next to a tiny road and started walking toward Chun Castle. Google Maps was claiming that it was a 15-minute walk. Google maps didn't precise that the mysterious castle was on the top of a hill and the walk was finishing at the beginning of the path up! The fog all around was sending chills down my spine. At some point I lost the reception along with the hope that we would ever find this not touristic attraction. Fortunately, next to a house in the middle of nowhere, there was a sign indicating our destination! I started climbing out of curiosity. 5 min later, I was having a lake in my shoes so I reckoned that going back was pointless anyway. After around 20 min I reached the top. Chun castle is, with no offense, a pile of stones but in this snow white fog, you could smell some Celtic mystery in the air. After a couple of minutes the fog was gone (maybe after realizing that we didn't give up and it was useless to bother us anymore) and we were finally able to admire the Cornish countryside.
 Totally soaked (even if it was not raining), we got back to the car and skipped everything else on our list in order to get to the hostel and dry our shoes. I can highly recommend the YHA in Penzance. We had an amazing room and the whole building was a well-kept attraction.

 We headed to St Ives for a very late dinner but the town didn't impress me too much despite all the recommendations. But maybe I am biased because after 9pm the only dinner we could get was fish & chips...













Wednesday, 24 August 2016

Weekend w Kornwalii - Mousehole/ Weekend in Cornwall - Mousehole


Czy po poprzednim wpisie choć przez moment pomyśleliście "ładna ta Kornwalia"? Obiecuję Wam, że apetyt na nią tylko będzie rósł, bo gdy planowałam wycieczkę zupełnie nieświadomie zostawiłam najlepsze atrakcje na koniec. A przecież już początkowe miejsca były świetne! :) Drugim przystankiem podczas weekendu w Kornwalii było Mousehole, urocze rybackie miasteczko z bardzo wąskimi i stromymi uliczkami (coś o tym wiem, bo akurat tam wypadła moja kolej na prowadzenie samochodu... :D). Port stanowi serce miasta i jak widzicie na pierwszym, a także na kolejnych obrazkach, trzeba wybrać odpowiedni moment, by móc odcumować łódkę i wypłynąć na dalekie wody. Spacerowaliśmy przez godzinę dookoła, podziwiając łódki ze wszystkich stron. A na koniec udało mi się zjeść beznabiałowe lody w uroczej knajpce koło której zaparkowaliśmy auto (w końcu nie sorbet!).

After having read the last post, did you ever think for a moment "wow, Cornwall looks nice"? I can promise you that the appetite for visiting it will just grow cause when I was planning this trip I kept the best attractions for the end, totally unaware of this fact! And you cannot say that the first places were bad, right? :)
Mousehole was our second stop during the weekend in Cornwall. It's a cute fishing village with very narrow and steep streets (I know something about it cause it was my turn to drive the car there... :D). The harbor is the heart of the village and as you can see on the first and then other pictures, you have to pick a right moment to take your boat and sail far away. We walked around for an hour and then we headed to a nice cafe next to our car when I was finally able to get some dairy-free ice cream (finally not a sorbet!).











Wednesday, 17 August 2016

Weekend w Kornwalii- Godrevy Lighthouse/ Weekend in Cornwall - Godrevy Lighthouse



Zaczynam wielkie spamowanie zdjęciami z regionu, w którym kompletnie się zakochałam. Co z tego, że nawet w środku lata, pogoda była średnia - Kornwalia jest przepiękna. Myślałam, że po australijskich cudach natury mało co mnie zachwyci, ale na szczęście tak bardzo się myliłam! W poszczególnych postach postaram się pokazać każdy etap wyprawy, a także pomóc w zaplanowaniu takiej wycieczki.
 Poniżej znajdziecie pierwszy etap naszego weekendowego wypadu - latarnię Godrevy i plażę, na której można spotkać mnóstwo surferów. Widoki były warte stania w dwugodzinnym korku. Na lunch pojechaliśmy do pobliskiego miasteczka Hayle, ale muszę przyznać, że nie udało mi się tam zrobić żadnego niesamowitego zdjęcia, więc to chyba dowód, że nie jest obowiązkowym punktem do zaliczenia, gdy mamy mało czasu ;)

I am starting a big spaming with pictures from the region I am totally in love with. And so what if even if the middle of summer the weather is bad - Cornwall is simply beautiful. I thought that after Australian nature, nothing would take my breath away but fortunately, I was mistaken! In the next posts, I would try to show you each step of our trip and also help you with planning.
 Below, you can find the first step of our weekend excursion - Godrevy Lighthouse and the beach which is a perfect surfing spot! The views were worth being stuck in the traffic for two hours. We took our lunch in Hayle, which is the city close to the lighthouse but I didn't manage to take any nice pictures there so I reckon you can skip it if you lack time! ;)









Wednesday, 3 August 2016

Z wizytą u Królowej - Windsor / Visiting the Queen - Windsor Castle



Wciąż żyję przeżytym prawie dwa tygodnie temu weekendem w Kornwalii i nie mogę się już doczekać, gdy zacznę publikować zdjęcia z tej wyprawy, a w międzyczasie zapraszam do zwiedzenia Windsoru, jednej z licznych rezydencji brytyjskiej monarchini. Zdjęć ze środka nie ma za wiele, bo oficjalnie nie wolno fotografować wnętrz, ale raz złamałam ten zakaz (taka jestem antysystemowa.. ;)). Na końcu także kurczak od mojego dobrego znajomego, Jacka, który swojego czasu miał bardzo ciekawy biznes i krzyżował różne odmiany, by stworzyć coś jeszcze niesamowitego (bez obawy, kurczak widzi, pewnie teraz oglądnięcie zdjęcia do końca :)).

I am still under a spell of Cornwall which I happened to see almost two weeks ago and I cannot wait till I publish the pictures from there but in the meantime, I am inviting you to visit Windsor, one of the numerous residence of HRH. There is not a lot of pictures inside cause officially you are not allowed to use your camera there but once I broke this rule (I know, I am such a bad girl... :)). And at the end you can see a chick from my friend Jack who used to have a very interesting chicken business. Don't worry, the chick can see through all those feathers (and now you are scrolling to the end, curious what am I talking about, right? ;)). 














Monday, 25 July 2016

Zdrowy placek brzoskwiniowy/ Healthy Peach Pie



Uprzedzę już na wstępie - "zdrowy" nie oznacza "mogę zjeść cały i do tego schudnę!". Nie, po prostu, gdy najdzie nas ochota na słodkie, lepiej zjeść kawałek tego ciasta niż klasycznej kruchej tarty. Ten placek to alternatywna wersja jabłecznika sprzed kilkunastu dni, mój eksperyment, by sprawdzić, jak daleko można coś "odchudzić", by wciąż pozostało dobre. Wynik? Bardzo pozytywny! Rodzina się zajadała, a ja na pewno wykorzystam jeszcze ten przepis.
 Użyłam oleju kokosowego (niestety, znalazłam tylko rafinowany, ale i tak lepsze to niż margaryna), cukru kokosowego, który ma wprawdzie tyle samo kalorii co tradycyjna sacharoza, ale niższy indeks glikemiczny i część mąki zastąpiłam mieszanką otrąb. A brzoskinie i żurawina wynikają z tego, że chciałam spróbować innej kompozycji smakowej. No i brzoskiwnie tak ładnie wyglądały w sklepie! ;)

Even before I start- "healthy" doesn't mean "I can eat all of it and still loose weight". No, if we have a sweet tooth, it's just better to eat a piece of this pie than a slice of classic tart. This pie is a healthier version of the apple pie I presented a couple of days ago, my experiment to see how far one can go in making recipes "lighter" but still delicious. The outcome? Very nice! My family ate it all in one sitting and I am sure I am going to use this recipe again.
 I used coconut oil (unfortunately, I couldn't find virgin oil but it's still better than the margarine), coconut sugar which has the same amount of calories as the normal sugar but lower glycemic index and then I replaced a part of the flour with some brans. I chose peaches and cranberries because I wanted to try a different composition. And also the peaches looked so nice in the shop! :)


Składniki/ Ingredients:
- 150g mąki/150g flour- 70 g otrąb/ 70 g brans
- 90 g oleju kokosowego/ 90 g coconut oil
- 60 g cukru kokosowego/ 60 g coconut sugar
- 1 jajko/ 1 egg
- 5 dużych i twardych brzoskwiń/5 big and hard peaches
- 70 g suszonej żurawiny / 70 g dried cranberries
- 2-3 łyżki cynamonu/ 2-3 tbsp cinnamon
 - dodatkowo: 2 łyżki cukru kokosowego do brzoskwiń/ 2 tbsp coconut sugar for the peaches

Mąkę, otręby, olej i cukier mieszamy razem. Jajko bełtamy widelcem i 3/4 wlewamy do ciasta. Resztę jajka zachowujemy na potem. Ciasto wyrabiamy rękami, aż będzie można uformować kulę (dosypujemy mąki, jeśli trzeba). Wstawiamy do lodówki na min.15 min. Żurawinę zalewamy gorącą wodą i także odkładamy na min.15 min. Brzoskwinie kroimy w ósemki lub szesnastki (tak, lubię ułamki ;)). Żurawinę odcedzamy i suszymy na papierowym ręczniku. Dodajemy do brzoskwiń wraz z cynamonem i cukrem do brzoskwiń i mieszamy, by cukier i cynamon równomiernie pokryły owoce.
Rozgrzewamy piekarnik do 160 stopni.
 Formę do ciasta (18 cm średnicy) wykładamy papierem do pieczenia. 3/4 ciasta wykładamy na spód i na boki (ja używam palców, ale oczywiście można rozwałkować). Przekładamy brzoskwinie z żurawiną na ciasto. Z pozostałego ciasta formujemy kilka wałeczków i robimy kratkę na wierzchu. Smarujemy kratkę pozostałym jajkiem.
 Pieczemy przez ok. 75 minut. Wyjmujemy z formy, chwytając za papier. Tak i wcześniej, można jeść na ciepło i na zimno (tym razem próbowałam tylko na zimno). :)

Mix flour, brans, oil and sugar together. Whisk lightly the egg and pour 3/4 into the batter. Keep the rest of the egg for later. Knead the batter till you can form a ball (add flour if you need to). Put to the fridge for at least 15 min. Soak cranberries in hot water for at least 15 min as well.  Cut the peaches into eights or 1/16th-s (yep, I love fractions! :)). Strain the cranberries and dry them with a paper towel. Add to the peaches with cinnamon and sugar for peaches and mix till sugar and cinnamon evenly cover all pieces of fruit.
 Set the oven temperature for 165C.
Cover the mold (18cm diameter) with baking paper and put 3/4 of the batter on the bottom and the sides (I use my fingers but you can also roll it with a rolling pin. Spread the peaches on the cake . Form rollers from the remain pastry and place it on the top, forming a grill. Spread the remain egg on the grill.
 Bake for around 75 min. Take out of the form using the baking paper. Enjoy the cake when it's warm or wait till it's cooled down (this time I only tried the cold version which was delicious). :)









Sunday, 17 July 2016

Holenderski jabłecznik/ Dutch Apple Pie



To ciasto przygotowała moja dobra znajoma z Holandii i już po jednym kawałku stwierdziłam, że koniecznie chcę je zrobić! Nie mogliśmy powstrzymywać się przed wyjadaniem ciepłych jabłek i rodzynek, które wypadły w trakcie krojenia. Trochę niezdrowe, a trochę zdrowe - tłuste ciasto, ale wypełnione owocami z dużą ilością cynamonu i rodzynek - przy takim grzechu nawet wyrzuty sumienia są mniejsze! W tym tygodniu eksperymentowałam ze zdrowszymi składnikami i zaprezentuję Wam jeszcze zdrowszą wersję, ale poniżej przepis na klasyk!

This cake was baked by my Dutch friend and after one piece I asked her for the recipe! We couldn't stop eating warm apples and raisins felt from the cake during making portions. A little bit unhealthy, a little bit healthy - fatty pastry and a lot of fruit with cinnamon and raisins - you shouldn't feel guilty while eating it. I was experimenting this week and managed to prepare "lighter" version which I am going to publish soon but first try the classic!
Thank you, Jarla, for the recipe! ;)

Składniki/ Ingredients:
- 300 g mąki/300g flour
- 200 g margaryny/ 200 g margarine
- 150 g cukru/ 150 g sugar
- 1 jajko/ 1 egg
- 1 kg słodko-kwaśnych jabłek/ 1 kg sweet-sour apples
- 100 g rodzynek / 100 g raisins
- 2-3 łyżki cynamonu/ 2-3 tbsp cinnamon
 - dodatkowo: 3-4 łyżki cukru do jabłek/ 3-4 tbsp sugar for the apples

Mąkę, margarynę i cukier mieszamy razem. Jajko bełtamy widelcem i 3/4 wlewamy do ciasta. Resztę jajka zachowujemy na potem. Ciasto wyrabiamy rękami, aż będzie można uformować kulę (moje wciąż kleiło się do rąk i dosypałam 2-3 łyżki mąki). Wstawiamy do lodówki na min.15 min. Rodzynki zalewamy wodą i także odkładamy na min.15 min. Jabłka obieramy i kroimy w ósemki, pozbywając się pestek. Rodzynki odcedzamy i suszymy na papierowym ręczniku. Dodajemy do jabłek wraz z cynamonem i cukrem do jabłek i mieszamy, by cukier i cynamon równomiernie pokryły jabłka.
Rozgrzewamy piekarnik do 160 stopni.
 Formę do ciasta (23 cm średnicy) wykładamy papierem do pieczenia. 3/4 ciasta wykładamy na spód i na boki (ja używam palców, ale oczywiście można rozwałkować). Przekładamy jabłka z rodzynkami na ciasto (rodzynki lubią gromadzić się w jednym miejscu, więc warto upewnić się, że są równomiernie rozłożone). Z pozostałego ciasta formujemy kilka wałeczków i robimy kratkę na wierzchu jabłek (patrz zdjęcia poniżej). Smarujemy kratkę pozostałym jajkiem.
 Pieczemy przez ok. 75 minut. Wyjmujemy z formy, chwytając za papier. Można jeść na ciepło i na zimno (oba przetestowane i pyszne). :)

Mix flour, margarine and sugar together. Whisk lightly the egg and pour 3/4 into the batter. Keep the rest of the egg for later. Knead the batter till you can form a ball (mine was very sticky so I added around 3 tbsp of flour). Put to the fridge for at least 15 min. Soak raisins in water for at least 15 min as well. Peel the apples and cut them into eights, getting rid of the seeds. Strain the raisins and dry them with a paper towel. Add to the apples with cinnamon and sugar for apples and mix till sugar and cinnamon evenly cover the apples.
 Set the oven temperature for 165C.
Cover the mold (23cm diameter) with baking paper and put 3/4 of the batter on the bottom and the sides (I use my fingers but you can also roll it with a rolling pin. Spread the apples on the cake (the raisins tend to stay together so make sure that they are evenly spread). Form rollers from the remain pastry and place it on the top, forming a grill (see the pictures below). Spread the remain egg on the grill.
 Bake for around 75 min. Take out of the form using the baking paper. Enjoy the cake when it's warm or wait till it's cooled down (both options are yummy!). :)