Sunday 24 May 2015

Futbol australijski


W australijskim angielskim "football" to nie to samo co "piłka nożna" (która tutaj jest zwana "soccer"), więc trzeba baczyć na słownictwo, by nie usłyszeć "Och, lubisz futbol?! Świetnie, co sądzisz o ostatniej grze Carlton z Adelaide Crows?".
 Futbol australijski to połączenie mnóstwa różnych gier - od dawnych aborygeńskich, przez rugby po powszechnie nam znaną piłkę nożną.
 Nie jestem specjalnie zainteresowana sportem zespołowym, ale gdy podczas pierwszych spotkań na uniwersytecie, przedstawiciel AFL (Australian Football League) zaproponował nam zobaczenie jednego z meczy za darmo, skorzystałam z okazji. Wystarczyło zarezerwować bilet przez internet i odebrać go przed wejściem na stadion. Jako że już za miesiąc moja australijska przygoda dobiega końca, mogłam jedynie wybrać się na dzisiejszy mecz Essendon (jedno z przedmieść Melbourne) przeciwko Brisbane Lions.


Mecz miał miejsce na Etihad Stadium w Docklands, który przy pełnej frekwencji jest w stanie pomieścić ponad 50 tys. ludzi (na dzisiejszy mecz przyszło "tylko" 37 tys.). Już na początku zdziwiłam się, widząc kibiców idących w stronę stadionu, bo większość z nich to były rodziny z dziećmi. W przeciwieństwie do obrazków z polskiej ligi piłki nożnej, tutaj atmosfera przypominała wielki rodzinny festyn, kibice w przeciwnych drużyn w spokoju szli jeden obok drugiego, ani razu nikt nikogo nie obrażał czy wygwizdał. Tak właśnie Australijczycy spędzają jesienne niedzielne popołudnia! Idą obejrzeć sobie mecz. I pal licho, czy jesteś biedny, czy bogaty, czy kibicujesz Lwom czy Bombowcom (inna nazwa ekipy z Essendon), stadion nie jest podzielony na dwa sektory dla fanów przeciwnych drużyn, wszyscy siedzą jeden obok drugiego!


Zasady nie są super skomplikowane. Mecz jest podzielony na cztery kwarty, każda od 28 do 33 minut (w zależności przez ile czasu na boisku nic się nie działo), pomiędzy 1szą i 2gą oraz 3cią i 4tą gracze mają 5 minut przerwy, a równo w połowie 20 minut. Gdy usłyszałam, że całość trwa ok. 3 godzin, chwyciłam się za głowę, ale gadając ze znajomymi czas szybko leciał!
 Gra jest bardzo dynamiczna, na boisku znajduje się 18tu zawodników z każdej drużyny, z piłką (przypominającą tę do rugby) można robić wszystko prócz rzucania, a więc biegać(a co kilka metrów zakozłować, co jest zabawne, gdyż z powodu dziwnego kształtu piłka może polecieć w stronę przeciwnika), kopać, posłać do innego gracza, uderzając pięścią czy po prostu mu ją podać.
 Po każdej stronie boiska znajdują się cztery poprzeczki, dwie duże pośrodku i dwie małe na zewnątrz. Za posłanie piłki między duże, drużyna dostaje 6 pkt, a za posłanie pomiędzy dużą a małą 1 pkt. (w ciągu przeciętnego meczu wynik to od 90 do 120 pkt).
 Jest jeszcze kilka innych zasad dotyczących samej gry, mnie najbardziej zaskoczyła jednak brutalność, brak jakichkolwiek kar wykluczających z gry za przewinienia (a było kilka momentów, że zawodnicy przeciwnych drużyn bili się między sobą i, ku mojemu zdziwieniu, nikt nie interweniował) i to że mimo wszystko nikt nie zszedł z boiska pokiereszowany!


Lwy dzielnie walczyły przez pierwsze dwie kwarty meczu, ale przy takim tempie i wielkości stadionu, wygrywa drużyna najlepiej radząca sobie z bieganiem na długie dystanse czyli w tym wypadku Essendon (ciekawostka: zawodnik podczas meczu pokonuje ok.20 km!). W trzeciej kwarcie odskoczyli na 30 pktów i było widać jak na dłoni, że Brisbane ich już nie dogoni. Wyszłam na pięć minut przed końcem meczu, by uniknąć tłumów, wynik końcowy - 136:78 dla Essendon.
 Reasumując, może nie zafascynował mnie ten sport sam w sobie, ale podobała mi się familijna atmosfera na stadionie i na pewno jest to dobra alternatywa na spędzenie mroźnego niedzielnego popołudnia.

2 comments:

  1. Ciekawa ta gra. Podobne wrażenia miałem z Irlandii. Na mecz chodzą bardziej festynowo. Ogólnie "football" jest bardziej popularnych w krajach anglosaskich. Nie wiem tylko czy są różnice w regułach w poszczególnych krajach.
    3 godzinny mecz to długo nawet jak na festynową zabawę.

    ReplyDelete
  2. Irlandczycy mają również ciekawe odmiany piłki nożnej...hurling, gealic football. Uśmiałam się jak zobaczyłam :) Szkoda, że kończy Ci się już pobyt w Australii, nie będziemy Ci zazdrościć tak bardzo :D

    ReplyDelete