Tuesday 8 July 2014

łasuchem być

Najurokliwsza kawiarenka w jakiej byłam.

Mimo że na ogół staram się pilnować mojej diety, wyjazdy zapamiętuję również przez pryzmat tego, co zjadłam (i uwieczniłam na zdjęciu :) ). Lubię sobie potem obejrzeć takie zdjęcie i przypomnieć, jak coś smakowało.


Tarta z rabarbarem zjedzona w kawiarni Muzeum Narodowego. Smaczna, aczkolwiek drewnianym sztućcom mówię zdecydowane "Nie!".





Jakieś kilka godzin maszerowania później stwierdziłam, że przydałoby się coś "wrzucić na ruszt". Weszłam do przeuroczej kawiarenki (foto też na górze posta) i zamówiłam coś, co nie zrujnowałoby mojego budżetu - kanapkę i ciastko.














Gdybym tylko nie była takim wstydziochem, porobiłabym więcej zdjęć kawiarni, bo miała niesamowity klimat!













Kolejnego dnia pora na przerwę przypadła w Duńskim Centrum Architektury (niestety, wystawa w remoncie). Siedzenie nad ciastkiem pistacjowym i caffe latte i obserwowanie kanału przez panoramiczne okno podczas gdy na dworze padał deszcz było zdecydowanie przyjemne!
























Po długim dniu w zamku Hamleta miałam w planie spróbować trochę duńskiej kuchni, wybrałam bufet w Luiziana Museum of Modern Art.


Niestety, nie zapisałam sobie dokładnie co jadłam, myśląc, że znajdę to w internecie, ale menu na ich stronie zmienia się co tydzień :( Z pamięci - zupa z ogórków z oliwą cytrynową, na przystawkę jakaś ryba z sałatką i duński chleb, na główne przepyszna, wolno gotowana wołowina z glazurowanymi marchewkami i pieczonymi ziemniakami, do tego trzy sałatki (sałata z morelami, rzodkiewka i kalafior i pomidory tak słodkie, że myślałam, że jem arbuza :)). A na deser mus malinowy z bitą śmietaną. Wypisałam tak dokładnie, żeby nie zapomnieć tych pyszności. Ale, mój Boże, ślinię się teraz do ekranu!

Po dwóch dniach bez słodyczy postanowiłam, że pora to nadrobić i poszłam do "La glace", cukierni polecanej na stronie visitcopenhagen.


Jedno ciastko z jabłkami, a drugie z rabarbarem i musem cytrynowym. Dobre, ale nie wiem, czy warte swojej ceny.

Przedostaniego dnia poszliśmy na rybę do jednej z restauracji w Nyhavn.




Bardzo smaczne, smażone na karmelizowanym maśle, ale porcja nie powaliła (z boku były jeszcze młode ziemniaczki, ale tylko po kilka na głowę). Za dwa dania i dwa piwa zapłaciliśmy jakieś 60 euro.

Ech, teraz mi pozostało tylko chodzić na siłownię i wszystko pospalać :)





1 comment:

  1. mmmmm!!! mi najbardziej spodobalo sie ciasto pistacjowe: wyglada niesamowicie smacznie! Czekam na odtworzenie go przez Ciebie na drugim blogu, Ann! Buiaki

    ReplyDelete